Lubię, kiedy te światełka wokół tak migoczą. Gdy zapalam te wszystkie świece, które zbyt szybko gasną, gdy otulam się ciepłem ich płomieni.
Lubię, gdy wokół jest posprzątane, ale tak porządnie, tak typowo na święta. Nawet jak wcześniej podczas tych porządków klnę ile wlezie, jak mi pot strużką spływa, to i tak mam wrażenie, że wraz z tymi porządkami oczyszcza się też głowa. Każda kolejna szafa z posegregowanymi rzeczami układa mi myśli. Czuję, jak mnie to już męczyło, drażniło, jak się wiecznie kołatało z tyłu głowy, a tak zrobione. I już. Na święta, ale i dla siebie. Ten porządek wokół to moja ulubiona świąteczna dekoracja.
Lubię, jak puszczamy świąteczną muzykę i jak dzieci wiecznie pod nosem wyśpiewują kolędy, myląc co drugie słowo. Jak Antek biega w tej czapce Mikołaja, a Maja wiecznie kładzie się pod choinką i urządza szopkę, nawet tam musi się wyżyć „dekoratorsko”.
Lubię pić gorącą czekoladę, która zawsze okazuje się za słodka, ale pierwsze trzy łyki są obłędne i nieważne, że potem mdli.
Lubię otulać się ciepłym kocem i gapić w choinkę. Podjadać pierniczki, co je schowałam do wielkiego słoja, żeby do świąt przetrwały.
Lubię zapach mandarynek, co mój Mąż je dla mnie obiera, zanim nawet pomyślę, że właśnie miałabym na nie ochotę. Skórki rzucone na stoliku, przesycają powietrze swoim aromatem. Miesza się on z płynem do podłóg, zapachową świeczką i octem, którym została wyszorowana lodówka. No jak nic świętami pachnie, jeszcze te grzyby, co się w garze gotują… I teoretycznie to wszystko razem kompletnie nie powinno do siebie pasować. Ba! Wręcz odrzucać by mogło! To jakoś tak magicznie, tak od niechcenia, komponuje się idealnie, tworzy zapachową mieszankę, jedyną w swoim rodzaju, tę taką, co tylko w grudniu jest serwowana.
Dzwoni do mnie Siostra. Potem Mama. I Babcia. Ustalamy menu, ostatnie prezenty, godzinę rozpoczęcia wigilijnej kolacji. Za oknem ciemno, choć to dopiero piętnasta. To nic, w grudniu i to lubię. To taki miesiąc, kiedy naprawdę mało rzeczy mi przeszkadza.
Lubię ten czas tu i teraz. Nawet jak coś nieskończone, jak nie wszystko wyszło idealnie, jak trzeba było niektóre rzeczy odpuścić. To nic i tak jest wspaniale. Grudniowo, świątecznie. Dokładnie tak jak być powinno. Z oczekiwaniem, z radością i lekkością w sercu.
Dziś miało być tak bez słów, przyniosłam Wam tylko garść migawek. Ale zanim do tych zdjęć przejdziemy, to chciałabym Wam tylko życzyć, aby nadchodzące dni, były przepełnione tym, co lubicie. Byście rozglądali się wokół, a w sercu rozlewało się ciepło. Od tych pokruszonych pierniczków, uścisków bliskich, uśmiechów dzieci, zapachu choinki wymieszanego z aromatem ryby. Cieszcie się soczystymi mandarynkami, fałszowanymi kolędami, migoczącymi lampkami, które wieszaliście na chybotliwej drabinie i nieważne, że po raz trzeci trzeba je naprawiać, bo się kabel przerwał. Lubcie te święta, ten czas, lubcie siebie samych. Zdrowia, spokoju i uśmiechu! Niech Wam po prostu dobrze będzie. Wewnętrznej radości Kochani, tej takiej, co nas rozpromienia.
4 komentarze
Cudnie i przytulnie, widać, że dom przygotowany na rodzinne, świąteczne wzruszenia. I takich wspaniałych, wartych zapamiętania emocji Ci życzę!
ślicznie, przytulnie, rodzinnie 🙂
Szczęśliwego Nowego Roku Olu!
M
Piękne, ciepłe wnętrze. Podobają mi się te subtelnie dobrane, świąteczne akcenty – nieprzekombinowane, ale nadające magicznej atmosfery 🙂
Bardzo podoba mi się drewniana ściana u Ciebie w domu – super komponuje się ze świątecznymi dodatkami. U Ciebie w ogóle jest bardzo dużo dekoracji i ozdób, a i tak wszystko wygląda spójnie i elegancko, super! 🙂