Najprostszy test, aby sprawdzić czy ktoś mieszka blisko morza jest otworzenie jego bagażnika. Nie znam nikogo stąd, kto by w okresie wiosenno-wakacyjnym nie woził w samochodzie tysiąca wiaderek do piasku, jakiś porzuconych muszelek uzbieranych przez dzieci, wielkiego koca plażowego i innych tego typu przydatnych gadżetów. A to tylko po to, aby w każdej wolnej chwili móc spontanicznie wybrać się na plażę. Jechać na popołudniowy spacer, wieczorną kąpiel, oddać się tam weekendowemu lenistwu. Każdy z nas ma też jakieś swoje ulubione, tajne miejsce, mniej znane turystom. Przywilej mieszkania w Trójmieście na stałe jest taki, że nawet w pełnym sezonie, wiemy gdzie jechać, aby plaże były puste. Ktoś kiedyś spytał jak to jest mieszkać nad morzem, czy rzeczywiście się z tego korzysta, czy to się nie nudzi?.. Czy zachwyca tak samo? A to jest po prostu wielki przywilej i taka ulubiona codzienność, miliony wspomnień.
Moja Babcia mieszka w Sopocie jakieś dwie przecznice od plaży. Moje najwcześniejsze wspomnienia właśnie z morzem i tym miejscem się wiążą. Przeskakiwanie przez fale na czas, zbieranie muszelek, aby później przyklejać je przy pomocy plasteliny do kartki, budowanie setek zamków, małe drewniane łódeczki z kory tworzone przez mojego Tatę, by puszczać je godzinami i patrzeć czy fale ich nie zatapiają. Tony zjedzonego piasku, rozpuszczonych lodów, plaża w słońcu, w strugach deszczu, w śniegu. Latem opalanie, wiosną i jesienią długie spacery, zimą witanie tam Nowego Roku. Jak jeszcze nie miałam dzieci to właśnie tam każda impreza się zaczynała i kończyła;) W szkole chodziło się na wagary na plażę i tam umawiało na pierwsze randki. Siedząc i wpatrując się w fale zapisałam setki stron moich pamiętników.
Czasem się o tym morzu zapomina, codzienność wciąga, tysiąc spraw na głowie i jakoś brak czasu, aby tam podskoczyć. Ale po dłuższym takim okresie od razu nadchodzi tęsknota i zaraz, już, natychmiast, muszę, choć na chwilę tam pobiec, popatrzeć na ten widok ulubiony, pooddychać pełną piersią. Bo to nadal ukochany krajobraz, wprawiający w zachwyt totalny, mimo, że zna się go na pamięć, od pierwszych chwil życia.
Morze to dom. Codzienność. Miejsce pełne wspomnień, taka moja stała w życiu. To też mieszkanie trochę na wiecznych wakacjach, nigdzie nie trzeba jechać, żeby moc ot tak wypocząć i nacieszyć się widokami. A uwierzcie mi, one nigdy się nie nudzą.
3 komentarze
Zazdroszczę tego dostępu do morza, mi się marzy, ale chwilowo jestem uziemiona. Piękne zdjęcia, dzieci i Ty 🙂
Mój mąż wychowywał się nad morzem i ilekroć jedziemy w jego rodzinne strony to tak jak piszesz w wolnych chwilach jedziemy na plażę i to taką która nawet w szczycie sezonu jest pusta I to jest właśnie zaleta osób które tam mieszkają na stałe – znają takie ukryte przed turystami miejsca …
Z tym sprzętem do piasku to Cię zaskoczę, mieszkam od paru lat nad morzem, ale taki sprzęt do niczego się nie przyda 😉 😛 Tęsknie za naszym polskim i piaskiem właśnie, ba! czasem nawet tutaj w Antibes czuję się jakby to nie było „prawdziwe” morze ;)) i widzę tylko jedną zaletę…Nie trzeba się otrzepywać hihihi. Wspaniałe ujęcia – oddają urodę polskiego morza no i jaka modelka!, figura 10/10 😀