W ciągu dnia mam taką godzinę… Kiedy Maja jeszcze w przedszkolu, Antek śpi, a wokół cisza. Czasem rzucam się wtedy w wir pracy, sprzątania, a kiedy indziej to po prostu idealny moment na zebranie myśli. Na rozejrzenie się wokół, na spojrzenie na wprost, a nie pod nogi. W domu unosi się zapach kawy, za oknem deszcz mi o szybę stuka, rytmicznie tak, rozbijając krople na milion małych cząstek. Jest ciepło, bezpiecznie. Wtedy to uspokajam emocje, gorszych myśli staram się pozbyć, zdenerwowania na tego malucha, co od rana zdążył wszystko z szaf wyrzucić, nie przejmowania się problemami większymi i mniejszymi, które są na całe szczęście proste do rozwiązania, dające się zbyć machnięciem ręką. A nie każdy tak ma niestety… Zdrowi wszyscy jesteśmy, mamy pełną rodzinę, mamy za co żyć i do kogo wokół się odezwać. Mamy pasje, miłość, wszystko to co najważniejsze. I kiedy wyjdę poza schemat narzekania, kiedy przestaję na części pierwsze drobiazgi rozbierać, to wtedy dopuszczam do siebie taką całkowitą, wewnętrzną radość.
Bo to, co jest najważniejsze, to nie to, że się czasem przeklnie siarczyście, że do poduszki się zapłacze ukradkiem, albo nawet i nie ukradkiem, bo po co do łez się nie przyznawać? Jak jest potrzeba niech płyną… To, co najważniejsze to kilka razy dziennie słyszeć, że jest się kochanym, to w drobnostkach się rozpływać. To, co najważniejsze to mieć, co do gara włożyć i czym głowę wypełnić. I czasem noc z genialną książka zarwać i na trawie się położyć. To, co najważniejsze szukać w środku siebie i z drugim człowiekiem za rękę iść.
U nas tak nieidealnie, jak to pewnie w każdym domu. To nie tak, że tylko te piękne obrazki, codzienne uśmiechy, śliczne rzeczy. Nieraz wytrzymać się nie da, drzwiami marzy się trzasnąć, a potem… Potem chce się wrócić jak najprędzej. Bo to, co najważniejsze to dom, dom, w którym jest rodzinna.
To, co najważniejsze to ich beztroskie dzieciństwo. To, kiedy widzę uśmiech szeroki, kiedy skaczą po łóżku jak szaleni, kiedy Antek z szelmowskim uśmiechem sam sobie „nunu” robi. To poplamione ubrania po pysznym obiedzie, to upaćkany stół farbą, którego już siły czyścić nie mam. To, co najważniejsze to czysta radość i ten czas, który codziennie im daję. Choć nieraz i tak wyrzuty biorą, że może trzeba było więcej. A jakie to dzieciństwo było, wyjdzie dopiero w przyszłości, to wtedy te wszystkie fundamenty będą procentować i ja się modlę oby tylko w dobrą stronę. To, co najważniejsze, to nie tysiące umiejętności, przeczytanych mądrych książek, skończonych kursów, ale to by potrafić z życia czerpać, by codziennie uczyć się bycia lepszym.
Kocham te moje dzieciaki bez granic. Nawet jak pod wieczór mam już ich dosyć serdecznie;) Kocham budzić się w środku nocy z myślą, że oni są obok. Wiecznie tacy uśmiechnięci i szczęśliwi.
Bo to, co najważniejsze to wewnętrzne przekonanie, że nawet jak jest ciężko to tak cudownie jest żyć. To każda uzbierana codzienność, każda zapisana myśl. To, co najważniejsze to mieć w sobie szczęśliwe dzieciństwo i co sił takie samo dzieciom podarować.
To, co najważniejsze to ludzie, którzy to nasze życie tworzą. Ostatnio takie mądre zdanie przeczytałam „Nie można przeklinać niczego, co spadło z nieba. Nawet deszczu” i ono żyje teraz we mnie.
Bo to, co najważniejsze to nawet i w tym deszczu czasami potańczyć.
Na zdjęciach piękne rzeczy od Lamps&Company. Ogromnie podobają mi się te kolory, te bajkowe obrazki, ten plakat jakby przez dziecko malowany. Polecam zwłaszcza pościel, jak to Maja stwierdziła teraz nawet jest, po co kłaść się spać 😉
16 komentarzy
Pięknie… I nic więcej chyba nie trzeba dodawać…
Urocze zdjęcia 🙂
Świetna sesja, wyszła bardzo dobrze. Jakość zdjęć również na dobrym poziomie
I właśnie przeczytałam to co najważniejsze. I zgadzam się z każdym słowem. Dobranoc…
Bo rodzina jest najważniejsza ❤
I tak apropo to zakochana jestem w tych uśmiechniętych buziach i tych pięknych oczętach i dołeczkach 🙂 I w ogóle są śliczne te wasze dzieciaczki <3
ja mam podobnie…..czasami mam ochotę wystawić tą moją rozbrykaną dwójkę za okno żeby skruszała:) ale tak na prawdę nie wyobrażam sobie życia bez nich. Oni wnoszą tyle radości, usmiechu i rozgardiaszu w naszym życiu, że nic tego nie jest w stanie zmienić!!. Uwielbiam ich przytulać i tylko boję się że szybko urosną i nie będą chciały już się do mamuni tulkać:(. Dla mnie są najwspanialszym cudem jaki Bóg dał mi tu na ziemii..:)
Pięknie Olu napisane 🙂 Uściski!
Cuuudnie…
to co najważniejsze 🙂
Wiesz… mądra z Ciebie kobieta jest 🙂 A ostatnie zdanie i ja sobie zapiszę i zachowam 🙂
Cudowny tekst Olu…i dzieci…i zdjęcia…i wszystko…eh…;) Uściski gorące :*
Ano właśnie, może być pięknie nawet, jeżeli czasem człowiek się wścieknie, popłacze, ma dość, chce wyjść, byle daleko. Ale to mija, wiadomo, a ważne jest to, co przecież za darmo – miłość, bliskość, bezpieczeństwo. To, co dostajemy i co chcemy dać. Dom.
O mój Boże… Weszłam tu po na prawdę dłuuuuuugim czasie.. I doznałam szoku… Nie wierzę, że Majeczka już taka duża! ;o
A włoski ma przecudne! 😉
Ty to zawsze tak pięknie wszystko powiesz. Prosto, zwyczajnie, a i niezwyczajnie zarazem. Gdy się Ciebie czyta to tak łatwo wyobrazić sobie wszystko, tę kawę i ten deszcz i stół ubrudzony. Otwierasz przed nami drzwi Twojego domu – tego najważniejszego. Bo tak jest. Dom jest tam, gdzie jest rodzina. Najważniejsze, co może być to Życie – pełne miłości, dziecięcych uśmiechów i drugiego człowieka obok. Który przytuli, potrzyma za rękę, a czasem i zdenerwuje gdy się spóźnia po pracy. Ale jest. I to jest ważne.
🙂
bardzo mądre zdanie;)