Ten jedyny czas w roku, kiedy zimno mi nie przeszkadza, nic a nic. Kiedy zima jest jak najbardziej pożądana, a gruby szalik cieszy zamiast złościć. Kiedy z przyjemnością pucuję i kolejne zadania do listy dopisuję. Jedyny taki czas, kiedy mniej rzeczy mnie denerwuje i kiedy mam ochotę dać z siebie więcej niż zwykle. Kiedy jędzowatość udaje się jakoś okiełzać i gdy gorąca czekolada smakuje najlepiej na świecie. Jedyny taki czas, który cały obietnicą się jawi, kiedy wszyscy wokół tak mocno uśmiechnięci i podekscytowani.
Najbardziej z tego grudnia lubię te przygotowania. Ten włożony czas, te wszystkie plany. Te gorączkowe poszukiwania wymarzonych prezentów dla bliskich, rodzinne ustalanie menu na wigilię, że ja to ciasto amerykańskie, Babcia pierogi, Mama rybę, a Kaja piernik. Te paczki tajnie przed dziećmi na szafie pochowane i ten ich błysk w oku na każdą wzmiankę o Mikołaju. Ależ one w tym miesiącu chętniej zęby myją i nawet łatwiej do łóżek je zagonić!.. Te wszystkie świąteczne piosenki, które jak najbardziej mają prawo cały miesiąc przygrywać. Te Majki „przybieżeli do wesela pasterze(…)” i za nic w świecie nie udaje jej się nauczyć, że do Betlejem, te pomarańcze goździkami ozdobione, co pewnie nawet tych świąt nie doczekają, ale już oczy cieszą. Te wszystkie znikające paczuszki z kalendarza adwentowego i obietnice co jeszcze w tym roku uda mi się zrobić. Najbardziej lubię to oczekiwanie, ten rozgardiasz, ten pozytywny chaos, tę bieganinę, co nawet jak męczy to później z uśmiechem jest kwitowana. Cała magia jest w tych drobnostkach zaklęta, w całym tym świątecznym szykowaniu. W tych pierniczkach, co śnią mi się po nocach, że jeszcze ich nie upiekliśmy, w tym momencie, kiedy choinkę będziemy ubierać, wtedy, gdy mówię dzieciom, że wydaje mi się, iż elfa przez okno zobaczyłam i gdy sukienki przymierzam, aby wybrać tą którą na Wigilię założę.
To jedyny czas w roku, kiedy zmęczenie mi nie przeszkadza i kiedy nie dbam o to, że szaro za oknem, bo co innego ma znaczenie. To czas, kiedy chce mi się więcej, mocniej, bardziej. Który cały zapachem cynamonu, goździków i świerkowych gałązek jest przesiąknięty. Kiedy z radością grube skarpety ubieram i kiedy jeszcze łatwiej jest mi popracować nad sobą. To czas, kiedy najbardziej wyraźnie czuję, że dobro powraca i mimo wszystko tak wiele jest go na świecie, cokolwiek nagłówki gazet by nie twierdziły. Kiedy wszystkim wokół w grudniu chyba najprościej jest o tym drugim człowieku pomyśleć, kiedy tyle jest pięknych akcji charytatywnych, kiedy z ochotą wszyscy razem się do nich przyłączamy. I można by powiedzieć, że to za mało, że powinniśmy tak cały rok, a nie tylko przed świętami, ale przecież najważniejsze jest to, żeby zacząć, żeby zrobić coś dla innych i nieważne czy pomaga nam w tym przygrywająca kolęda, najważniejsze to ten gest wyciągnięty prosto z serca. Bo ta cała atmosfera pomogą w byciu lepszym i to jest piękne. Tak dobrze być z siebie zadowolonym, że się spełniło to co od dawna się sobie obiecywało. O choćby w końcu zapisałam się jako dawca szpiku, a przecież już od jakiego czasu mi to po głowie chodziło… I od razu lżej mi na duszy, bo przecież to tak łatwe, a może nawet czyjeś ludzkie życie uratować. Czyż to nie najpiękniejsza świadomość z możliwych? W grudniu jakoś tak prościej, łatwiej, więc warto z tego skorzystać. Warto się dać atmosferze uwieść i do jest robótka kartki i paczuszki słać, każdego wokół zauważać i do Pani z warzywniaka jeszcze promienniej niż zwykle się uśmiechnąć. Warto utrzymać to w sobie jak najdłużej, a być może uda się, że będziemy już tak pozytywnie działać cały przyszły rok. Warto choć na chwilę przestać myśleć tylko o sobie, o ileż lepiej wtedy się żyje!
To jedyny taki czas, kiedy nie skupiam się na drobiazgach, nie wyolbrzymiam. Kiedy śnieg jest najbardziej biały, a ulubiona herbata najpiękniej w kubku paruje. Kiedy wędrujące okruszki z pierniczków cieszą i kiedy wszystko wokół jakieś lepsze się wydaje. To jedyny taki czas, kiedy wszystko jest możliwe i kiedy tak łatwo po prostu się cieszyć.
Stojąc w kolejce po pomarańcze i myjąc okna. Prasując obrusy i pakując prezenty. Tańcząc przy choince i wpatrując się w gwiazdy. Ciepłym kocem się okrywać i płomykiem świeczki ogrzewać. Dostrzegać więcej, być bardziej.
Jedyny taki czas, kiedy każda myśl jest ciepłem okryta.
Najbardziej lubię to odliczanie, te dni beztrosko płynące, ten pośpiech, tę obietnicę czegoś tak dobrze znanego, a zawsze cieszy to równie mocno. Jakby miało się zdarzyć po raz pierwszy…
Taki czas, kiedy warto być najlepszą wersją siebie samego i tak prosto jest to zrobić.
8 komentarzy
Piękne słowa, takie pełne treści i wartości. Mnie też ten okres przedświąteczny bardzo cieszy i daje dużo satysfakcji. Urocze kadry, ciepłe i domowe :). Pozdrawiam cieplutko ; )
Przepięknie udekorowałaś swój dom. Jest w nim wiele ciepła i za pewne przyjemnie spędza się w nim czas. Pozdrawiam przedświątecznie!
Ale u Ciebie pięknie, wręcz magicznie… jak w baśni
Uwielbiam ten czasm, podobnie jak Ty
Pozdrawiam ciepło
Agnieszka
Bardzo miło czytało mi się tego posta, w wielu momentach uśmiechałam się do siebie, bo ja też tak mam, a moja córeczka podobnie jak Twoje dzieciaki reaguje:) Ostatnio bardzo ładnie ząbki szoruje i prosi o sprawdzenie czy oby na pewno wszystko wymiotła haha!
Lubię tę magię, a przecież my sami ją tworzymy! I tak na prawdę od naszego nastawienia będzie zależeć ta atmosfera, którą można jeszcze podgrzewać w odpowiedni sposób! Bardzo ładne, naturalne fotografie! W tym roku święta spędzamy z daleka od PL, ale już odliczamy dni do przyjazdu przyjaciół z dziećmi, uszka i śledziki będą! Pozdrawiam gorąco z Hiszpanii,
M
Ciepło, przytulnie i pięknie – idealnie na święta 🙂 pozdrawiam J.
Prawda, to piękny czas, bardzo rodzinny. To czas kiedy wszystko wydaje się proste i ciepłe. Bardzo go lubię i chciałabym go przeciągać w nieskończoność. Dziękuję za cudne,magiczne kadry z Twojego przytulnego gniazdka. Pozdrawiam i przesyłam uściski 🙂
Przepiękne inspiracje. Widać na nich ciepło i cudowny klimat.
Jaki cudowny świąteczny klimat!