Dzisiejszy post powstał trochę pod wpływem chwili. Bowiem co jakiś czas, a zresztą czym Was więcej tym częściej, dostaję komentarz pod tytułem „wszystko ładnie, wszystko pięknie, ale jaka jest rzeczywistość. Jak niby przy dwójce dzieci można tak mieszkać, te dzbanki, dekoracje no jak? Przecież to musi być jakaś ściema…” Ogólnie zauważyłam zresztą nie tylko na moim blogu taką tendencję. I zawsze się zastanawiam czy Ci ludzie pytają tak na serio, czy to tylko prowokacja?
A na zdjęciach na przekór, nasze Wielkanocne ozdoby, kolejne kwiaty w dzbanach, lampiony i.t.d. Zapewniam wszystko to stoi u nas od dobrego tygodnia, jak do nas wpadniecie też będzie, a nie tylko na zdjęciach;) W dodatku stoi nienaruszone, moje boskie dzieci i tym razem nie sieją zniszczenia;))
111 komentarzy
Kochana, poprostu jesteś świetna matka,wspaniała kobieta, ekstra żona i perfekcyjna panią domu 🙂 tylko tak trzymaj! Ja ci zazdroszczę że przy dwójce dzieci tak ogarniasz, masz piękny dom i tak trzymaj!
Aniu dziękuję:) I nie ukrywam, że aż się zarumieniałam;p Buziaki wielkie:*
Piękne zdjęcia, piękne dekoracje… Zgadzam się z postem w 100%. W naszym domu są dekoracje, kwiaty w wazonach i różne drobiazgi na półkach. Uczymy dzieci, na razie synka, podobnie jak Wy szacunku do rzeczy i do własności. Fifik wie, że jak zniszczy coś mojego to po prostu będzie mi przykro.
Zresztą on tez dekoruje swój pokój i sam dobiera np. Ozdoby na okno.
Pozdrawiam serdecznie
Agata
U nas tak samo. Majka też uwielbia dekorować swój pokój, a ostatnio nawet w swoje zabawkowe dzbanki "kwiatki wsadza;p
https://www.facebook.com/638972076191910/photos/a.642531315835986.1073741828.638972076191910/823044167784699/?type=1&theater Uściski wielkie!
Olu, a wiesz że jest jeszcze jedna zależność? 'Nie możesz mieć pasji (np. szyć na maszynie) bo masz dzieci' Ooo! Jak to ja z dziećmi w domu i gotuje, sprzatam, bawie sie z nimi i jeszcze szyję na maszynie?!
Czy to prowokacja, że ktoś tak pisze? Wydaje mi się, że to po prostu zazdrość. Bo co innego? Ona ma dzieci i tak ładnie? Ożesz ty! To napewno studio, a nie dom w którym są dzieci.
nie zrozumialas sensu dyskusji i jeszcze o jakiejs maszynie zaczynasz pisac. umiesz to szyj, napisz o tym na blogu to ci pogratuluje talentu, ale jak wstawisz na blogu zdjecie swojego domu z maszyna do szycia na srodku pokoju…to cie po prostu zapytam ze zwyklej ciekawosci czy twoje dzieci nie sa nia zainteresowane, czy zostawiasz ja swobodnie na srodku pokoju bez obawy ze dziecko podejdzie i zrzuci ze stolu itp. Czytajmy ze zrozumieniem a dopiero potem oskarzajmy ludzi o zazdrosc
Na tym blogu każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie i opinie. Mama Sokole Oko jak najbardziej dyskusję zrozumiała i dodała jeszcze typy komentarzy jakie u niej się zdarzają. Drogi Anonimie mój post nie jest skierowany wyłącznie do Ciebie, więc bardzo proszę o nie branie każdego słowa do siebie i upominanie innych o tym co maja pisać, a co nie. Najważniejszy jest obustronny szacunek.
A ty nie masz nawet odwagi się podpisać, tylko anonimowo piszesz swoje uwagi.
Uderz w stół, nożyce się odezwą!
Nikogo nie obrazam i nie uwazam ze odnioslam sie do twojego komentarza bez szacunku. nie znam twojego bloga i nie znam ciebie i nie zazdroszcze niczego nikomu. ba…nawet napisalam wyraznie ze jezeli umiesz szyc to ci gratuluje. negatywne komentarze na swoim blogu kierowane do ciebie odnioslas do dyskusji tutaj. a tu przeciez nikt nikogo nie atakuje. czy ktos kto nie posiada bloga i zaglada z ciekawosci na innych ludzi blogi nie ma prawa zainteresowac sie tematyka bloga, zadac pytania?? czy ktos kto nie rozplywa sie w uwielbieniu nad zdjeciami autorki w.w bloga nie ma prawa zapytac ze zwyklej ciekawosci czy wnetrze ktore pokazuje jest po prostu dla niej funkcjonalne?
Nieanonimowa Ewa mama dwojki urwisów 🙂
Mama Sokole Oko ja Ci tej umiejętności szycia zazdroszczę, oj i to jeszcze jak:) Cuda tworzysz prawdziwe:) I chyba rzeczywiście nie ma co się przejmować tylko żyć po swojemu, a takie życie z pasją jest dużo bardziej kolorowe:) Uściski!
Grunt to dobra organizacja. A ktoś kto pisze może Ci jej wyraźnie zazdrości?:)Znam mamy, które mają jedno, dwoje lub troje dzieci, pracują i mają szczęśliwą rodzinę,a w domu porządek. Znam też takie, które nie mają dzieci, a w domu panuje chaos. Moja teściowa twierdzi zawsze, że jak u nas pojawią się dzieci zniknie mój ład i porządek i że będę musiała się pożegnać z dekoracjami….a ja twierdzę, że nie.;) Zawsze mam czysto w mieszkaniu i nie mam zamiaru się przed każdym tłumaczyć, zachowuję umiar we wszystkim i dobrze mi z tym. Lubię do Ciebie zaglądać bo mamy podobne spojrzenie na świat;)
pozdrawiam
Karolina z MMS
Też tak myślę, że naprawdę dużo zależy od nas.) Najważniejsze to wszystko z głową i właśnie grunt to dobra organizacja. U nas też często panuje chaos ale jakoś to ogarniamy po prostu i jest dobrze:) Dziękuję za komentarz pozdrawiam Cię ciepło:)
Nie chodzilo o porozrzucane zabawki, bo taki "balagan" maja wszyscy posiadacze dzieci i nie chodzilo o to zebys poczula sie urazona komentarzem o dzieci. Niestety na kazdym blogu widze to samo…wystylizowane pomieszczenia na potrzeby zdjec, u ciebie nawet maka desajnersko rozsypana na stole:)ja wiem ze taki blog sie rzadzi swoimi prawami i nikt nie chce ogladac brzydkich wnetrz z balaganem na srodku….ale jakos sie tak czlowiek zastanawia czy to cos z moimi dziecmi nie halo?! my tez uczymy chlopcow szacunku do rzeczy, ksiazek, itp. ale jednak czasem z pokoju musze wyjsc na moment i te wszystkie dzbanki, wazony i reszta dekoracji po prostu sama sie prosi o zainteresowanie. tez mam w domu dekoracje…ale niestety na poziomie gdzie teoretycznie chlopcy dosiegnac nie moga. Zasada przekladania rzeczy na wyzsze polki miala zwlaszcza swoje zastosowanie kiedy chlopcy zaczeli byc mobilni. Nie chcialabym zebys sie obrazala. Uwazam temat za ciekawy do dyskusji, chetnie poznam opinie innych mam, jak sobie radza z tym problemem. Zaznaczam ze moje proby postawienia wazonu z kwiatami na wycigniecie reki moich chlopaków zawsze koncza sie rozbitym szklem…coz zycie 🙂
Ależ ja się nie obrażam:) Po prostu wyraziłam swoje zdanie i napisałam jak to wygląda u nas. To naprawdę nie chodziło tylko i wyłącznie o Twój komentarz bo takich pytań/uwag jest dużo więcej i to nie tylko na moim blogu:) U nas rzeczywiście jest tak, że Majka choć jest bardzo żywiołowym dzieckiem to jednak jest również bardzo grzeczna. To znaczy jak jej się coś wytłumaczy, to Ona tego słucha. Może dlatego, że od samego początku ją na różne tego typu kwestie uczulaliśmy? A może Ona po prostu taka jest? Nie wiem, ale na póki co nie ma u nas żadnego problemu z dekoracjami;) Oczywiście Majka często po coś sięga, ogląda i odkłada na miejsce;) Zresztą ma już trzy latka i naprawdę wiele rozumie. To jest tez tak, że jak na przykład wyleje jej się soczek to sam biegnie po ściereczkę i wyciera;) Albo kiedy widzi kolejną dekorację, to często naśladuje i idzie do swojego pokoju coś też sobie stworzyć;)) Może odziedziczyła to po mnie?;p Oczywiście wszystko z głową. Jak była mniejsza, to też niektóre rzeczy usuwaliśmy z zasięgu jej rąk. Zabezpieczaliśmy ostre kąty, nie trzymaliśmy małych elementów na wierzchu i.t.d Ale też umówmy się, że na przykład roczny maluch nie jest w stanie samodzielnie wspiąć się na wysoki stół i zrzucić z niego dzbanek, tak więc nie ma co wyolbrzymiać i rezygnować ze wszystkiego. Poduszką też chyba sobie nic nie zrobi;). Myślę, że najważniejsze to wszystko z głową;) Pozdrawiam ciepło.
pozwolicie drogie Panie,że również włączę się do dyskusji….
jestem mamą dorosłej już córki.W naszym domu zawsze panował ład,skład i ogólny porządek,były również zasady (nie mylic z rygorem) .Oczywiście był również taki moment kiedy córka była malutka i przyszedł czas gdy zaczęła być ,,mobilna" i pewne rzeczy na jakiś okres czasu powędrowały nieco bardziej ponad metr od podłogi (głównie szkło) Był to oczywiście czas nauki chodzenia.Nie trwało to jednak miesiącami,ponieważ sztuką jest (tak uważam ja i wcale nie musicie sie ze mną zgadzać) sztuka wychowania i rozmowy,a może raczej sztuka przekazu informacji do tak małego dziecka,które powiedzmy sobie szczerze,że nie bardzo kojarzy z czym dokładnie związany jest szacunek do różnych przedmiotów….do tego potrzeba dużo czasu i cierpliwości-a zwłaszcza poświęcania uwagi wychowaniu dziecka.Chciałabym jeszcze nadmienić,że w czasach pózno pieluchowych w domu pojawił sie również pies-duży pies.Ale nie przeszkadzało to nikomu ( a zwłaszcza mi ) w utrzymywaniu porządku i czystości w domu.Na podłodze stały (i do dzis stoją) różnego rodzaju zdobiennicze bibeloty,świeczniki itp.Książki,jak i różnego rodzaju czasopisma również znajdują się w zasięgu ręki.Nikt niczego nie zniszczył.Ale jak już wspomniałam sztuka tkwi w mądrym zarządzaniu wszystkim i nie ma rzeczy niemożliwych 🙂 Ponadto przez te wszystkie lata dorobiłam się wśród niektórych moich kąśliwych koleżanek ksywki PERFEKCYJNEJ PANI DOMU 😀
Te wszystkie lata nauczyły mnie jednak,że można mieć dziecko,męża,wielkiego psa i porządek w domu.Można również dobrze i mądrze wychować dzieci- trzeba tylko chcieć 🙂
Zgadzam się z Tobą całkowicie! Właśnie najważniejsze to z głową i nic na siłę. Oczywiście, ze trzeba zachować rozsądek ale nie można też popaść w skrajność. Dużo zależy od charakteru dzieci ale również, a może przede wszystkim, od naszego. Trzeba tłumaczyć, uczyć i oczywiście też być elastycznym. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam Cie gorąco:)
Myślę, że to kwestia organizacji. Moje dzieci bawią się w swoich pokojach , a do salonu czasem przyniosą jakieś lego, czy kuchnię, ale po zabawie zabierają do siebie. Pewnie, że dzieciom nie można na wszystko pozwolić , moi chłopcy w domu piłką się nie bawią. Cóż nie mówię jakiś wypadek może się zdążyć, ale takie jest życie. Czasem jest tak , że cała czwórka się weźmie za wycinanie , rysowanie , klejenie , ale to robią w jednym z pokoi dzieci, a po skończonej zabawie sprzątamy. Nie mówię, że są aniołkami i wszystko wyczyszczą, ale staramy sie 🙂
To jakaś bzdura, że dzieci oznaczają bałagan . Zdążają się dni , że nie jest wszystko perfekcyjne, ale od razu mówić, że nie można mieć ładnego domu bo ma się dzieci – bzdura!
Pozdrawiam
bardzo prosze o wnikliwsze przeczytanie komentarza. powtarzam…nie chodzilo o balagan robiony przez dzieci…bo taki kazdy ma i kazdy lepiej lub gorzej ten balagan pomaga dzieciom ogarnac po zabawie. chodzilo o widoczne na zdjeciach autorki bloga dekoracje, typu dzbanki, wazoniki, lampki, ksiazki itp, ktore stanowia ozdobe domu w.w autorki a dla mnie sa po prostu potencjalnie niebezpiecznymi rzeczami w rekach dziecka
Ale ten post nie dotyczy tylko i wyłącznie Twojego komentarza, więc czemu czytelnicy mają go wnikliwiej czytać?;) Rozumiem, że mocno się zaangażowałaś w dyskusję i to jest okey. Jednakże to chyba naturalne, że komentarze reszty uczestników dyskusji dotyczą mojego wpisu, a nie Twoich wcześniej pozostawionych uwag;)
Droga Autorko bloga.
Uwierzysz lub nie, ale komentarz pozostawiony przeze mnie pod wczesniejszym twoim postem byl chyba pierwszym komentarzem jaki pozostawilam gdziekolwiek. czasem zagladam na rozne blogi, ogladam sobie , sama szukam inspiracji bo wbrew pozorom tez lubie ladnie mieszkac, ale nie komentuje bo po co:) Dzis skomentowalam akurat twoj post po tym jak na twoich zdjeciach PIEKNEGO (naprawde mi sie podoba i nie jestem uszczypliwa) domu zauwazylam te nieszczesne bibeloty roznego rodzaju. Zainteresowalo mnie to ze zwyklej ciekawosci. Nie podwazylam w zadnym komentarzu twojego zaangazowania w dom i rodzine. Nie napisalam nigdzie ze jestem zazdrosna i ze napewno klamiesz bo w rzeczywistosci pewnie nawet to nie twoj dom….wyrazilam tylko zainteresowanie zaleznoscia miedzy obecnoscia dzieci w domu a tymi konkretnymi dekoracjami uzytymi w poprzednim poscie. Zamiast zwyklej odpowiedzi pod moim komentarzem, pofatygowalas sie napisac osobny post na temat przeze mnie poruszony. super…tylko czemu odezwaly sie od razu rozzloszczone panie sugerujace ze kieruja mna zazdrosc a moje dzieci sa niegrzeczne, bo jak to zeby nie mozna bylo sobie wazonu postawic. Piszesz ze to ja atakuje czytelnikow twojego bloga, a tymczasem to Twoi czytelnicy w kolko jak mantre w kazdym komentarzu powtarzaja ze zazdrosze ci ze sobie posprzatalas i nie masz balaganu bo jestes super zorganizowana. Tylko jedna mama bez lukru napisala szczerze ze tez musiala rzeczy z dolnych polek poprzekladac na wyzsze bo dziecko zjada papier. Da sie szczerze?…A no da sie:)
Odnoszac sie do tego czemu pisze tu anonimowo…a no temu ze jak wyzej napisalam, nie posiadam bloga i nie posiadam nicku, nie udzielam sie na blogach…ot zwykly anonim, a nie jakis internetowy hejter ktoremu zal sciska cztery litery ( co sugeruja panie)
Coz …czlowiek nauczony kolejnym doswiadczeniem zyciowym wiecej sie w polemike na cudzym blogu nie wda bo niestety posiadanie innego zdania niz reszta widac jest juz passe.
Pozdrawiam i zycze powodzenia
Ewa mama dwojki urwisów
Ewo po raz kolejny powtarzam ten post nie jest odpowiedzią tylko i wyłącznie na Twój komentarz, więc naprawdę nie rozumiem Twojego oburzenia:) Cieszę się bardzo, że skomentowałaś u mnie ale nie możesz traktować wszystkiego tak osobiście. Większość komentujących tu osób odnosi się od mojego tekstu, a nie Twoich komentarzach:) Naprawdę nikt Cię nie atakuje, po prostu uwierz mi, że na tego typu blogach jak mój, cyklicznie pojawiają się uwagi, że to wszystko nie może być prawdą, że jak przy dzieciach i.t.d Zresztą już kiedyś pisałam na temat dziecięcego pokoju i jego organizacji bo co do tego też często są liczne zapytania typu; gdzie wyniosłam wszystkie zabawki i.t.d Naprawdę post jest moją ogólną odpowiedzią na rożne liczne komentarze, pytania i uwagi. Również inni dzielą się swoją opinią i doświadczeniem. Ewuś spokojnej nocy i naprawdę nie bierz każdego słowa do siebie i komentuj jak najwięcej;))
Piękne ozdoby ! bardzo podoba mi się wianek z mchu 🙂
Dziękuję:***
widze ze juz obronczynie zabraly glos i cisna haslami pod tytulem zazdrosc!. Drogie panie, troche luzu:) Zadna zazdrosc, wrecz przeciwnie – dziewczyna zaradna jest i to sie chwali. Balagan dzieciowy kazdy w domu ma, ale nie kazdy ma w domu takie piekne przedmioty wystawione na pokuse dzieciaków i pojawila sie mysl…jak to mozliwe ze pozostaja nienaruszone. Synek chyba jeszcze nie mobilny wiec Jego trzeba wykluczyc a córeczka najwyrazniej nie nalezy do psotliwych..ot co:)
Dokładnie! Mam takie samo podejście. Jasne, czasem zdarzy się, że Młody zainteresowany ozdobami na stole zechce czegoś tam dotknąć i tym podobne, ale tłumaczę mu wtedy, że to można obejrzeć, ale nie ruszać, że to dla ozdoby… I zwykle samo patrzenie go zadowala. Mówi z przekonaniem: "Łał!", czasem coś lekko dotknie, żeby pocałować – oczarowany ;> – i już śmiga dalej, do swoich spraw i swoich zabawek… Niby czemu – właśnie! – dom ma być tylko placem zabaw dla dzieci? To wspólna przestrzeń!
Teraz jest spokojnie u nas zresztą, gorzej pod tym względem było, gdy młody się urodził, a potem zaczął raczkować… Mieliśmy bibeloty na wierzchu – powtykane na półeczce pod stolikiem kawowym – które co chwila lądowały na podłodze. No trudno, kupiliśmy kosze, do których wrzuciliśmy te wszystkie szpargały i zagrało – Młody zostawił w spokoju, my mieliśmy porządek. Ale równie zainteresowany podchodził do regałów z książkami i ściągał z półek figurki. Rady najbliższej rodziny: pochować to wszystko, bo to niebezpieczne dla dziecka. Moje działanie? Przełożyłam wszystkie "regałowe" bibeloty kilka półek wyżej, by synek nie mógł ich dosięgnąć. I spokój! Ale prawdziwie wkurzyłam się dopiero wtedy, kiedy usłyszałam, że w ogóle bez sensu, żebym trzymała COKOLWIEK na pierwszych dwóch półkach regału, bo przecież dziecko tam dosięga – że powinnam tę przestrzeń opróżnić i wypełnić maskotkami (sic!), bo tylko tak będzie bezpiecznie i tylko tak stworzę przestrzeń przyjazną dziecku. Bitch please! – że tak powiem! To – było nie było – regały w dużym pokoju, przestrzeni – choć wspólnej – przede wszystkim mojej i męża! Synkowi oddaliśmy naszą sypialnię – ma teraz swój własny pokój. Jeszcze resztę domu mam pod niego ustawiać? Jak mówiłam, że będę tłumaczyć dziecku, że pewnych rzeczy się nie rusza, rodzina patrzyła na mnie bez zrozumienia, zupełnie zaskoczona "nieżyciowym" podejściem. A może myśleli, że krzywdę dziecku robię, nie naginając całej rzeczywistości pod jego dyktando? Nie no, w końcu dom to przestrzeń dla wszystkich… Każdy ma prawo czuć się tam swobodnie i dobrze – a jeśli to gwarantują regały zapełnione książkami albo dzbanki z kwiatami: te mają prawo mieć swoje miejsce i BASTA! 😛
Dobrze powiedziane 🙂
Olu, sama nie wiem, co myśleć.
Przeczytałam Twojego posta i zgadzam się z Tobą. Ale chyba rozumiem, co mają na myśli Ci, do których adresujesz ten wpis.
Ja w ostatnim czasie:
1. Musiałam opróżnić trzy dolne kondygnacje Expedita z ksiązek i innej drobnicy (Mój młodszy syn zżera papier. Normalnie wyrywa kartki z książek i żre, jak babcię kocham. Ja nawet paragonu na podłogę nie mogę upuścić, a co dopiero postawić na podłodze książki…)
2. Straciłam już wiele naczyń, bo zachciało mi się mieć obrus. Ale nie ustaję w próbach, bo kocham moje obrusy.
3. Musiałam usunąć wszystkie doniczki z parapetów, bo były za nisko. Teraz kwiaty mają za mało światła i marnieją.
itp. itd.
Ja Ciebie rozumiem. I podziwiam. I zazdroszczę.
Ale Ty masz dużą córkę i niemobilnego synka. A ja mam dwa ŻYWIOŁY. I nie potrafię ich czasem okiełznać, nie mówiąc o wtłumaczeniu czegoś (zresztą, jak mam wytłumaczyć 11-miesięczniakowi, żeby nie wspinał się po tripp-trappie na stół?)
Dlatego rozumiem też tych, którzy się tak bardzo dziwią Twojemu pięknemu domowi 🙂
Buziaki
dziekuje. nareszcie matka racjonalnie myslaca, a nie slepo wpatrzona w piekne zdjecia na blogu. Dom jest piekny, nikt tego nie kwestionuje, wysilek w urzadzanie itp -brawo. Tylko wlasnie…moja rodzina wkomponowana w ten dom by nie zagrala, bo moi chclopcy to rowniez zywioly..4 latka i 2,5. I co… mam stac w tej naszej wspolnej przestrzeni zwanej salonem i pilnowac tych skorup przez caly dzien? ciekawe, co pisza niektore mamy, ze ich dzieci raz upomniane nie dotykaja rzeczy tylko je kontempluja?! wow…moze zaloze bloga i wtedy i moje dzieci beda bardziej wyczulone na design 🙂
Ale blogi rządzą się swoimi prawami – nie można się dziwić, że na zdjęciach jest porządek i ładne bibeloty.
Ja też robię zdjęcia moim wnętrzom i też wychodzą fajnie, tylko po prostu muszę sobie najpierw posprzątać, coś tam poprzestawiac, a męża i dzieci wyprawic na spacer.
Żeby nie było: nie uważam, że dzieci wykluczają ładne mieszkanie, ale wiem, że z niektórych rzeczy trzeba na jakiś czas zrezygnować.
Na szczęście dzieci rosną i szybko mądrzeją 🙂
Nasz dom po prostu żyje;) Nie ma dnia bez sprzątania bo oczywiście, że wiecznie jest chaos;) Nieraz coś przestawiam, gdzie indziej dokładam, mieszkamy tu wszyscy razem, jest dwójka maluchów i wszyscy wspólnie tworzymy tą naszą przestrzeń. Kasieńko kiedy Maja była mniejsza też nie trzymałam różnych rzeczy w zasięgu jej dłoni i tak samo będzie na pewno kiedy Antek zacznie być mobilny. Jednakże zawsze starałam się aby dom był udekorowany czy to na niższych partiach czy wyższych;)) Wszystko w miarę możliwości, tak samo z porządkiem. Chodzi mi tylko o to, że mając dzieci nie trzeba rezygnować ze wszystkiego najlepiej obijając dom dookoła materacami ;p Można dbać o wystrój, a zarazem bezpieczeństwo dzieciaków. I też oczywiście zgadzam się, że blog to blog i zdjęcia robimy po sprzątania, a nie przed;)) A że posty publikuję często, to i często muszę sprzątać, hahahaha;))) Buziaki Kasiu i dziękuję za komentarz i racjonalne podejście;)
Kasia, starsznie mnie rozbawilas swoim komentarzem dotyczacym zjadania papieru przez synka. Po prostu wyobrazilam sobie ta scene i nie moglam powstrzymac sie od usmiechu:D
Ja mam dwoch chlpcow 7 i 2 lata. Duza dos roznica wieku pomiedzy nimi. Starszy to halasliwy bardzo,ale mlodszy to jak to mowia typowy chlopak.
Nie sciaga serwetek itp, ale ma tendencje ciskania przedmiotow o podloge. Plastikowy kubek, plastikowe miski itp. Zje i ciska miska o podloge, napije sie i juz ciska kubkiem, czasem nie dopije porozlewane wszedzie. Nie da sie wytlumaczyc i oduczyc, czekam az troszke podrosnie. Juz zdaza mu sie teraz sporadycznie,ale wciaz musze uwazac na szklo:D…
Dziewczyny, PRZETRWAMY TO!!! Powiem więcej: przyjdzie dzień, kiedy zatęsknimy za tymi czasami 😉
To czy dzieci biegają jak szalone po mieszkaniu taranując wszystko co na swojej drodze to już kwestia ustalenia pewnych zasad a nie kwestia poustawianych bibelotów na ich drodze. A propos aranżacji wnętrz na blogach…może wystarczy nie zaglądać tam gdzie coś nas drażni ? jeżeli komuś nie odpowiada ogrom pracy i stylistyka jaką proponuje blogger to jest mnóstwo innych. Bardzo doceniam wkład w dobre ujęcie, pięknie współgrające kolory, klimat wnętrza i autentyczność, bo tu na blogu Home on the Hill ją widzę i do głowy by mi nie przyszło, żeby ją podważać. Poza tym jeżeli coś jest robione w sposób profesjonalny nie oznacza braku autentyczności a ogromny szacunek dla odwiedzających . Pozdrowienia 🙂
Nic nikogo nie drazni. powtarzam…to nie jest atak na autorke. Zwykla proba weryfikacji blogowego swiata z tym rzeczywistym, gdzie dzieci pomimo ustalonych zasad zachowania czasem psoca, czasem niszcza rzeczy, czasem spindraja sie po meblach gdy mama wychodzi z pokoju. Rzeczywistego swiata kiedy rzecz najbardziej zakazana dziecku najbardziej kusi. Naprawde nikt tu niczyjej pracy nie podwaza. Patrzac na zdjecia nasunelo sie pytanie jak ta przestrzen ma sie do dzieciakow w domu…ale widze wszystkie tu zabierajace glos mamy zamiast podejsc do yskusji racjonalnie…ba…moze poradzic cos matce ktora ma problem z urwisami w domu …krzycza cos o zazdrosci i o tym jak to czlowiek nie umie dzieciom zasad ustalic. heh…kobiety
Za to wszystkie pani wywody sa racjonalne 🙂 ustawiamy wazony zeby dzieci pokaleczyly sobie raczki, wieszamy CBL zeby sie podusily….ja mam jeszcze schody w salonie, straszne prawda ? moze tej je usune ze wspolnej przestrzeni i wszystkie naczynia zamienie na te z melaminy 🙂 Dobrej nocy
Pani Kamilo
Po co ten sarkazm?
A dzieci Pani ma? Bo ja mam dwojke. Schody tez mam i dlatego mam tez bramke zeby jeden z drugim karku nie skrecili. Mam tez stolik kawowy…ktorego kanty zabezpieczone sa specjalnymi okraglymi zalepkami. Mam tez blokady bezpieczenstwa w gniazdkach, mam tez szafki z detergentami zabezpieczone specjalnymi blokadami bezpieczenstwa zeby dziecko nie dostalo sie do zawartosci. Czy wyglada to estetycznie – nie, ale wiem ze moje dzieci sa bezpieczne w naszym domu. Wbrew opini mam tez roznego rodzaju dekoracje w domu, ale ustawiam je na wyzszej polce, po to zeby dziecka nie kusic niepotrzebnie.Nie widze potrzeby dawania dziecku obiadku na porcelanie skoro ma swoje sliczne dzieciece talerzyki z ulubionymi postaciami. Dzieci sa rozne. Moj starszy nie robil mi takich problemow, ale mlodszy to alpinista i juz nawet na najwyzsze polki wylezie. Powiem wiecej…bylam zmuszona zainstalowac bramke bezpieczenstwa do kuchni bo mlodszy synek zakradal sie tam i grzebal po szufladach i przy kuchence gazowej. Ma 2,5 roku i pomimo usilnych tlumaczen psoci dalej. Bedac sama w domu z dwojka dzieci wole brzydziej mieszkac i zajac sie moimi chlopakami niz miec nastawiane bibelotow i tlumaczyc caly dzien 2,5 latkowi dlaczego wazon ktory mu postawilam przed nosem ma tam stac i nie wolno go dotykac.
Pozdrawiam
Ewa mama dwojki urwisów
Kamila dziękuję:*** Bo ja już nie mam siły dyskutować i tłumaczyć;)
Kazdemu dziecku da sie wytlumaczyc dlaczego ten wazon kolorowy stoi tu i fajnie gdy stac tu bedzie itp po pewnym czasie dziecko sie przyzwyczai i zrozumie lecz wymaga to wysilku od rodzicow wlasnie. Ja jestem zwolennikiem minimalizmu lecz nie wynika to z faktu ze moje dziecko jest czy bylo lobuzem i sciagalo wszystko lecz uwazam ze latwiej ogarnac przestrzen podczas codziennych prac a wolne chwile spedzac z dzieckiem na zabawie.
Czy ktoras z mam miala sytuacje ze dziecko pomimo upomnien np.rozbilo wazon? Czy w tej sytuacji wazniejsze jest to ze wazon stal w Waszym wspolnym salonie, w waszej wspolnej przestrzeni, czy wazniejsze jest to ze wazon sie rozbil i teraz w interesie waszym i dziecka jest to zeby potluczonym szklem nie zrobilo sobie krzywdy? Czy nie w waszym interesie jest, aby wasze dziecko nie owinelo sobie wokol szyi lampek zwisajacych z kazdego kata w domu? Albo nie polknelo jakiegos bibelota ktore mama tak skrupulatnie poukladala na najnizszych polkach we "wspolnym" przeciez salonie. Owszem…urzadzajmy nasze domy stylowo, ale chyba wazne aby bylo bezpiecznie dla naszych maluchów
do zawziętej panny anonim powyżej…zawiści w Tobie kobieto tyle,że wystarczyłoby jej na zalanie całego globu Twoim jadem skrupulatnie urytym pod zdaniem TROSKA O BEZPIECZEŃSTWO .Skoro Ty jesteś taka przewidująca to proponuję byś nie wychodziła z domu-bo przecież zdarza się,że co poniektórym i w drewnianym kościele cegła na łeb spada…ba,napiszę wiecej Ty kobieto nawet z łóżka nie wstawaj,bo możesz się na tyle nieszczęśliwie pośliznąć i w najlepszym wypadku rozbić pusty łeb albo w najgorszym przenieść do Św.Piotra….acha..skoro jeszcze w temacie łóżka jesteśmy polecam włożyć sobie kask na głowę to tak dla własnego bezpieczeństwa,sugeruję również zmienić lekarza lub zacząć bardziej się przyglądać kolorom guziczków jakie spożywasz by dla własnego bezpieczeństwa o własne zdrowie już ich więcej nie mylić….
Nie uważasz ze przesadzilas odrobinę? Więcej jadu i agresji znajduje w Twoim komentarzu niż w komentarzu Ewy. Przykre. Mirka.
Mirka,Ewa..jak zwał tak zwał…mało istotny szczegół…
Nie,nie uważam bym przesadziła,….
Przepiękny wianek! Ja też uważam,że to kwestia organizacji 🙂 Jesteś w tym po prostu świetna!
Masz piękny domek, masz porządek, masz cudne dzieciaczki, a wiesz dlaczego bo potrafisz połączyć serce, miłość i pasje 🙂 buziaki dla Was ogromne !!!!
Nie mam dzieci, ale muszę przyznać, że zdarza mi się "nakryć" dzieciatych znajomych na pewnym powiedzmy to sobie bałaganiku na środku salonu, nie wygląda to najfajniej, ale są usprawiedliwieni 😉 Jednak wydaje mi się, że wszystko zależy od podejścia, organizacji i priorytetów.
A Wasze dekoracje przecudne 😀
Czemu zadna z komentujacych pan nie czyta ze zrozumieniem..Ludzie…nie chodzi o balagan. Naprawde sadzicie ze wszczynalabym dyskusje na obcym blogu bo zazdroszcze autorce ze ma posprzatany dom???
Ja tez mam balagan w domu a jak sobie posprzatam to on nawet znika….czary 🙂
Chodzilo od samego poczatku o duza ilosc roznych dodatkow widniejacych na zdjeciach np. ksiazki na podlodze, swiece, wazinki, swieczki, itp i powstalo pytanie JAK SIE TO MA DO DZIECI W DOMU? Czy nie jest tak, ze autorka musi upominac dziecko aby cennych dekoracji nie ruszalo, czy dekoracje te obecne sa caly czas czy tylko na potrzeby zdjec do bloga. Zwykla CIEKAWOSC nie ZAZDROSC. Czegoz mam niby zazdroscic…swoja dwojke dzieci mam, dom tez, jak posprzatam to nawet mam w nim czysto hehe 🙂 no naprawde az sie czlowiek musi usmiechnac jak czyta komentarze niektorych pan 🙂
Pozdrawiam
Anonimowa mama dwojki urwisów 🙂
Wiesz Olu, ja też tego nie potrafię nigdy zrozumieć. Nie udzielam się w komentowaniu jakoś wybitnie często, ale swoje zauważyłam. I to chyba wiele zależy od charakteru. Ktoś jest uszczypliwy, albo nie potrafi ugryźć się w język, albo po prostu czasem tak delikatnie (albo i nie) dogryza drugiej osobie.
Wiesz dobrze, że dla mnie jesteście zawsze powodem do zachwytu. Że DA SIĘ, że MOŻNA mieć piękny, zadbany dom mając małe dzieci. Że nad wszystkim można zapanować jeśli w domu najważniejsza jest miłość i rodzina. I jeśli w takiej atmosferze się wszystko odbywa, to i siły na porządki się znajdą. A dbanie o dom, małe dekoracje i upiększanie to przecież nie żaden wysiłek ale przyjemność. Bo jeśli kogoś kocham, to chcę, żeby mu w tym naszym wspólnym domu było dobrze. Trzymam dalej za Was kciuki i podglądam co tam u Was pięknego się dzieje.
Buziaki 🙂
Oj tam, pewnie, że dom do zdjęcia nieco się podrasowuje, Ola robi to cudownie. Wiadomo, że codzienność wygląda różnie…Ja mam sporo drobiazgów porozstawianych, no, ale moje dzieci są prawie w waszym wieku, heh. Najmłodszy czterolatek kompletnie nie jest moimi rzeczami zainteresowany, jedyne co rusza, to płyty i kasety, więc cierpliwie wyjmuję mu co cenniejsze ze słodkich niszczycielskich rączek. Trzeba dostosować ilość dekoracji domowych do temperamentu swoich dzieci. Wesołych Świąt 🙂
Olu, podpisuję się pod tym co napisałaś całą sobą! Też często słyszę tego typu pytania i zawsze się im dziwię. Mam synka (20 miesięcy) i odkąd pojawił się u nas w domu, wszystko wygląda dokładnie tak, jak przed jego narodzeniem. Mamy portal kominkowy, w którym od zawsze stoją świece, będące w zasięgu małych rączek, na podłodze stoją kwiaty, lampiony, świeczniki. W zasięgu małych rączek są też koszyki z różnymi "pierdołami". Były tam zawsze i są nadal. Obecność malucha w domu niczego nie zmieniła. Staraliśmy się mu tłumaczyć, że pewnych rzeczy nie dotykamy i on ich nie dotyka. Co ważne, nigdy nie stosowaliśmy wobec niego żadnych specjalnych zakazów. On po prostu nie czuł potrzeby "roznoszenia" całego domu. Nie wiem może jest niesłychanie grzecznym dzieckiem (to też często słyszę), ale naprawdę nie mieliśmy i nie mamy z takimi rzeczami najmniejszego problemu. Nie było ciągania za obrus i wywalania całej zastawy na podłogę. Po prostu nie było. Oczywiście jak to dziecko – porozrzuca zabawki, poduszki, pokruszy ciasteczko czy bułeczkę, rozleje soczek, wypalcuje okno czy zacałuje swoje lustrzane odbicie, ale na bieżąco wszystko sprzątam i nie widzę w tym większego problemu. Pewnie, że są dni kiedy ręce opadają i już nie ma siły na kolejne odkurzanie, ale jak się ma dziecko, to chyba są to całkiem normalne chwile….
Reasumując dzieci są częścią naszego życia, najważniejszą częścią, więc myślę, że powinny wzrastać w dobrym ciepłym i ładnym domu, bo zwyczajnie na to zasługują. Dodam jeszcze, że nie raz spotkałam się z ogromnym zdziwieniem na widok pięknych porcelanowych talerzyków przy nakryciu dla mojego synka. Nie uważam, by fakt, że jest małym dzieckiem, miał go dyskwalifikować z jedzenia ładnie podanego śniadania, obiadu czy kolacji. Skoro dbam o oprawę swojej i męża codzienności, to o oprawę codzienności swojego dziecka tym bardziej będę dbała 😉 Ślę ucałowania! Aga
Ależ cieszę się, że to napisałaś. Myślę, że naprawdę dużo zależy od naszego podejścia, naszych chęci. Wiadomo, że tam gdzie są dzieci jest chaos, ale to tylko od nas zależy czy jakoś damy radę nad tym chaosem zapanować;)) Choć oczywiście nie zawsze to jest łatwe. Zgodzę się, że są rożne dzieci, różne domy. Może nam się trafiły te grzeczniejsze egzemplarze;p Ale wiem, że nawet gdyby Maja była chodzącym huraganem i niszczyła wszystko wokół, to i tak dbałabym o ten nasz dom i starała się aby było jak najpiękniej. Zawsze można zamontować wyższe półki i to na nich stawiać kolorowe dzbany z kwiatami i.t.d Po prostu chcieć to móc i tyle;) Buziaki Kochana!
Wiesz co zrobie?wydrukuję Twój post i oprawiwszy w ramę, powieszę u nas przy drzwiach wejściowych.Kochana!ile ja mam uwag tylko dlatego,że mam czysty dom,dekoracje nie pobite,ściany w pokoju Antka-po 9 miesiącach NADAL SA BIAŁE,a wykładzina BEZ PLAM!Jak to możliwe!? Odpowiedź musi być jedna!Dziecko,przywiązane do kaloryfera,zakneblowane i takie nieszczęśliwe! Po to zostałam w domu,by mieć pełną kontrolę nad mieszkaniem,a przede wszystkim nad dobrym wychowaniem dziecka.Szczęśliwego.Znającego jednocześnie słowo "SZANUJĘ".Ludzi,ich pracę i rzeczy.A to nie jest proste..Ot cała tajemnica.Tak jak zresztą napisałaś.Piękny post.Samo sedno.Aż mi się temperatura podnosi na mysl o uwagach wszelakich..grr..!
Jejku, ale się posypało komentarzy:) To ja całkiem nie na temat napiszę tylko, że podziwiam sobie piękne dekoracje, których sama niestety nie zrobię w tym roku, bo mam remont na całego i w zasadzie nie mam gdzie ich rozstawić. Pocieszam się jednak faktem, że właśnie powstają moje ukochane regały na książki, które wysypują się ze wszystkich kątów. A jak mi się zrobi po nich miejsce, to będę stawiać ozdoby gdzie się tylko da 🙂 Pozdrawiam ciepło
Naturalnie, że dzieci nie przeszkadzają pięknie mieszkać:))
Wręcz przeciwnie, przebywając w zadbanym wnętrzu, same przesiąkają potrzebą piękna i cenią sobie estetyczne, wysmakowane otoczenie :))
Pozdrawiam cieplutko, Agness:)
Olu, że lubię Was podglądać – to juz chyba wiesz;-) Mimo marzeń o dużej rodzinie – los wciąż pisze dla nas scenariusz tylko z jednym dzieckiem. Kornelka ma niespełna 2,5 roczku- jest żywiołowym dzieckiem i świetną naśladowczynia- głównie mnie,bo najwięcej czasu spedzamy we dwie. A że moja aktywnosc skupia się wokół kuchni i salonu- tu pracuję, gotuję, odpoczywam – i ją tu najbardziej ciągnie. I pozwalam na to,bo mieszkamy w domu,a nie muzeum. Jeśli ciekawią ją kwiaty- układamy je razem w dzbanku czy wazonie, kiedy gotuję lub piekę – ona zaklada,swój fartuszek i przy malym stoliczku miesza swoją porcję, wykrawa ciasteczka. Razem wkładamy pranie do pralki, wspólnie je wieszamy. Kiedy szydelkuje- ona bawi się swoimi kłębuszkami. Ma swoją ściereczke i miotelke do kurzu i "pomaga". Zabawki sprzatamy zawsze razem- najczęściej przed wieczorną kąpielą. Nasz "sekret" polega na tym,ze wszystko robimy razem- pokazuję jej,co robię, nie stwarzam na siłę tabu – i nic jej nie kusi,wszystko przychodzi naturalnie. Oczywiście zdarzają się wpadki przy takim modelu nauki-kwiatki troszkę zgniecione,lukier na połowie ciastka z resztą na podłodze,ślady stópek na nie wyschniętej jeszcze pascie. Ale co z tego? 😉
"jak książki ustawione na ziemi? Przecież dzieci zaraz to rozniosą!" – Nie mieszkam ładnie, głównie dlatego, że nie mam czasu na przemeblowania i remonty, w związku z czym książki u nas stoją wszędzie, na podłodze nawet nie kupkami, a wielkimi kupami (mamy za mało regałów i się nie mieszczą), jedna z niewielu rzeczy w domu, która nie jest rozrzucana. Cud jaki, czy co? 😉
OJ tam oj tam – dzieci i porządek = no ba. A czemu Nie.. NO dobra teraz mam już dorosłe, ale dało się ogarnąć 85 m2 mieszkania, dwóch rozrabiaków i jeszcze pozmieniać, poprzestawiać, poukładać. Uszyć nowe dodatki, nowe serwetki. To te małe detale nadają klimat naszemu M
Uwielbiam Twoje detale i ten klimacik
Zdrowych, cieplutkich od rozgrzanych serc domowników Świąt Wielkiej Nocy
Piękny wianek z mchu i temat postu bardzo ciekawy. Mogę tylko napisać, że u mnie też są dekoracje, kwiaty i świeczniki…i mam dwoje dzieci 😉 I w piłkę mogą w domu pograć, ostatnio synek poprosił o przestawienie kwiatka bo pechowo piłka w nim lądowała 😉 Dom jest dla wszystkich, pewne zasady muszą być. Ale mogę zrozumieć, że przy dziecku np dwuletnim trudno je egzekwować. Pewien okres musimy cierpliwie przeczekać, ucząc pewnych zachowań.No i nie możemy uogólniać, że jak moje dziecko jest spokojne i go nie interesują dekoracje w domu to wszystkie takie będą 🙂 Na szczęście moi chłopcy są już w takim wieku, że nie muszę o tym myśleć. Chociaż zapalonych świec nie rozstawiam, ze względów bezpieczeństwa.
Pozdrawiam 🙂
ależ dyskusja się wywiązała 🙂 to i ja dorzucę do niej swoje trzy grosze. jako mama wiem, że rzeczywiście utrzymanie wnętrza w należytym ładzie i składzie (takim, z jakim czeka się np. na przyjęcie gości) na dłużej niż godzinę – przy brykającym po całym mieszkaniu dziecku jest dość trudnym zadaniem. Ja czasem łapałam się na tym, że np. zaplanowałam jakieś fajne dekoracje, poukładałam w stosownych miejscach – oczywiście obrusik na stoliku. Plan – wypić kawę z pięknej filiżanki, zjeść ciasto klimatyczną łyżeczką – wszystko w moim zamyślonym otoczeniu. Oczywiście za chwilę okazywało się, że nagle ten mój "układany" skrzętny ład stał się nieładem wielkim – bo Zuzia miała chęć pobawić się pod moim okiem w salonie, na obrus trafił sok z kubeczka, na podłodze książki, na kanapie z poduchami – lalki. I teraz tylko pytanie? Czy będzie mi się chciało za chwilę sprzątnąć, by za kilka momentów znowu widzieć bałagan?
Swoją drogą uwielbiam oglądać blogi wnętrzarskie, bo na zdjęciach zawsze tak pięknie, ale mam świadomość, że wszystko to m.in. na potrzeby fotografii – wszyscy chcemy pokazać to właśnie w taki piękny/wyjątkowy sposób
aha i dodam jeszcze, że nieco inaczej też wygląda sprawa "porządków", gdy mama np. pracuje zawodowo i tu głównie rozchodzi się o czas (choć podobno dla chcącego nic trudnego) 🙂
Ależ ja niejednokrotnie właśnie pisałam o tym, że i u nas taki chaos, harmider i ja to kocham:) Te poduszki porozrzucane na ziemi, ten obrus przekrzywiony, zabawki wszędzie:) I chociaż czuję, że dom żyje;) Chodzę, sprzątam, układam, dekoruję i jest pięknie:) Najważniejsze to zachować zdrowy dystans i mieszkać tak jak się lubi:) Dziękuję Ci Kochana bardzo i pozdrawiam ciepło:)
Jestem mamą 3-latka i dopiero w ostatnie Święta Bożego Narodzenia odważyłam się udekorować dom na poziomie dostępnym dla dziecka. Fakt, nie obyło się bez szkód ale dzięki temu dziecko uczy się co może dotykać, jak mocno, trochę poprzestawiać po swojemu. Wcześniej byłoby to bez sensu, wszystko obróciłoby się w drobny mak. Po prostu dziecko (i chyba rodzice też) musi dorosnąć i zrozumieć. Może mogliśmy przyzwyczajać Młodego wcześniej ale za to teraz odbijam sobie i dekoruję, urządzam, przestawiam. Czasem coś popsuje, zrzuci, z ciekawości do czegoś się dobiera – trudno, to nie koniec świata 🙂 Takie życie 🙂
Można, oczywiście że można! A nawet trzeba. 🙂 My musieliśmy przy maluchach zrezygnować z obrusów i przestawić płyty CD na wyższe półki, bo nam Miki permanentnie wyciągał i rozbebeszał na czynniki pierwsze. Oczywiście bramki na schody. Przed Mają trzeba było chować książki, bo wszystko darła na małe kawałeczki. Jeszcze zabezpieczenia na szafkę ze śmietnikiem i z porcelaną, zaślepki do kontaktów i ochraniacze na rogi stolika kawowego. Poza tym bez większych zmian…
Co się nie da-jak się da:-) Jesteś tego przykładem jak malo kto:-) Ja mam to szczęście, że teraz ganiam do pomocy swoje córy więc mi łatwiej aczkolwiek w tygodniu a szczególnie rano, w biegu ładu nie ma hihihihih
Mogę się podpisać pod tym wszystkim, co napisałaś. Moje dzieci też są uczone szacunku do rzeczy, uczulone że należy sprzątać po sobie, nie rozrzucać kredek pod nogami, bo mogą podjechać i rozbić głowę itp. Wiadomo że różnie to bywa, czasem coś zmalują, ale jest to też nauczka typu: jak będę rzucać piłką to mogę coś rozbić, połamać (niekoniecznie mamy wazon, może to być ulubiona zabawka). A już najlepsza zabawa to nurkowanie w poduszkach, jak mogłabym im zabronić, jak skończą to sami ułożą po swojemu albo mama ułoży i tyle. Czasem też wspólnie sprzątamy ich pokój (ale tak gruntownie) i "odkrywamy" przy okazji zagubione albo zapomniane zabawki i frajda jest jeszcze większa. Jak widzą, że mama sprząta to też się tego uczą, bo widzą jak jest miło w domu po takich porządkach.
Poza tym wiadomo, że do sesji się sprząta, przecież blog ma być ucztą dla oczu. A dom jest do mieszkania.
PS1. Zawsze możesz zrobić akcję jak Joasia z My little white home i pokazać "nieidealne" kadry 😉
PS2. Mój syn interesował się maszyną do szycia, więc żeby opanować jego ciekawość choć na chwilę, wyciągałam igłę i dotykał sobie te wszystkie gałki i był zadowolony (dla mnie to nie problem, a dziecko miało radochę). Potem odgrzebałam starą maszynę do zabawy pamiętającą moje dzieciństwo – teraz szyje na swojej, a mama na swojej. Da się? Najgorzej jest z wszystkiego robić problem.
Dziękuję:**** Ja też właśnie sądzę, że grunt to nasze podejście. I chyba rzeczywiście zrobię post pod tytułem "Home on the Hill też się brudzi";p Tylko czy naprawdę muszę udowadniać, że mam w domu bałagan?;)) Hahaha:) Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam Cię ciepło:)
PS3. Ale fajnie doi palucha 🙂 Jak moje jak były małe. Słodziak!
Paluch w ciągłym użyciu;))
A gdyby tak Każdy pisał o sobie, bez oceniania innych po prostu dzielił się własnymi doświadczeniami…?
Sami dobrze znamy możliwości swoich dzieci. Jednym wystarczą zasady, inni muszą przeczekać, bo dziecko zjada czarniutką ziemię z ogromnej donicy, której nie da się postawić wyżej. Nasz synek przez jakiś czas traktował taką jak piaskownicę, upominanie i tłumaczenie 2,5 latkowi, że nie wolno, nie przynosiło rezultatów. Ja niedawno postanowiłam sobie oszczędzić stresów i poprzestawiać niektóre dekoracje lub wręcz ograniczyć ich ilość. Mniej krzyczę, mnie strofuję, a nowości wprowadzam stopniowo. Mimo to, udaje mi się na swoim blogu umieścić zdjęcia najładniejszych fragmentów naszego domu, co daje wrażenie, że jest tak w każdym jego zakamarku. A wierzcie mi, to iluzja:) Kwestia umiejętnego robienia zdjęć, co widać u Oli, w tym blogu – to jedno. A faktyczny codzienny nieład, to drugie.
W każdym razie fajnie, jeśli dyskusja jest na poziomie i można wynieść z niej coś pozytywnego dla siebie:)
Mam na imię Patrycja i jestem mamą dwójki dzieci. Nieśmiało podczytuję, choć nie komentuję Twojego bloga Olu. Chyba po prostu nie mam jeszcze odwagi by uczestniczyć w blogowym świecie, ale. ..nie mogłam po prostu nie wyrazić swojego zdania w tej dyskusji, ponieważ od lat słyszę (starsza córka ma już 15 lat, a młodszy synuś 16 miesięcy) tak więc od lat słyszę, że to niemożliwe, żeby mieć tak zadbany i "poukladany " dom przy dzieciach. …że pewnie nie odpoczywam, że przesadzam, że po co. …? Moja recepta: odpowiednia organizacja, po prostu (trzeba się jej nauczyć, jeśli nie jest "wrodzona" :)) można poświęcić ogrom czasu dzieciom, mieć zadbany ,bezpieczny i ładny dom i wcale nie być zmęczonym. …wszystko zależy od dobrej i przemyślanej organizacji . A wcale nie jestem jakąś supermenką. A piękne przedmioty przecież wcale nie muszą stać w zasięgu małych rączek żeby zdobić mieszkanie. Zresztą każde "rączki" są inne, i mają inny temperament, a my możemy ozdoby dostosować tak, żeby wszyscy byli szczęśliwi: )) robię to od 15 lat i uwierzcie mi da się! A Tobie Olu dziękuję, za bloga i za to, że jesteś po prostu. …pięknie wszystko ubierasz w słowa i obrazy. ..i wiesz co? ja wiem,że to wszystko jest szczere i prawdziwe. …i że tak się da. ..w niektórych Twoich postach odnajduję chwilami kawałek siebie samej. …dziękuję i pozdrawiam serdecznie
Patrycjo dziękuję Ci bardzo, że się odezwałaś:) I też właśnie tak sadzę, że przecież nawet jeśli nasze dzieci są nadaktywne to możemy zawsze szykować dekoracje gdzieś wyżej, tworzyć różne kompozycje na półkach, dekorować ściany i tak dalej, a i tak będzie pięknie. Grunt to nasze podejście:) Naprawdę dziękuję Ci za ten komentarz i miłe słowa,sprawiłaś mi ogromną radość. Uściski wielkie!
"Olka, to na pewno nie są zdjęcia Twojego mieszkania, tylko katalogu!" :D:D:D
Umarłam! Oleńko, "haters gonna hate" i tyle. Rozumiem to co piszą nawet pod tym postem rodzice dzieci szalejących, sama mam chrześniaczkę, która na miejscu nie może wysiedzieć, ale u mojego brata na oknach stoją szklane latarenki, a choinka miała bombki 🙂 Fakt, większość była nietłukąca, ale jednak wszystko było fajnie 🙂 Każdy dostosowuje się swoich możliwości. Masz piękny dom, fajową rodzinę i proponuję po prostu moderować niemiłe komentarze 🙂 Nie te, w których ktoś pisze, że nie może mieć tak urządzonego mieszkania, bo pociechy wyjadają ziemię z kwiatka, tylko to które podważają Twoją wiarygodność. Kiedyś Wiola z INTERIORSpl napisała coś, co mnie bardzo przekonało: blog i komentarze to moje podwórko i to ja będę decydowała, czy ktoś może mi na nim "narobić" 😉 To to święta prawda 🙂
Home on the hill- love it and keep calm 😀
Hahaha no pewnie, że katalogu, a co nie wiedziałaś?;p No uwielbiam Cię i dziękuję:) Wiesz ja jestem otwarta na dyskusje i rożne uwagi jeśli wszystko pozostaje w granicach rozsądku i szacunku. Póki co na szczęście nigdy było aż tak żebym musiała coś moderować, ale czasami po prostu ręce opadają i tyle;) Buziaki Olu:)
Olu, zgadzam się z Tobą w 100%. Ja mam już dorosłe dzieci ( powtarzam to ciągle) ale kiedy były maluszkami uczyłam je szacunku do ludzi, do mojej pracy, do książek, do zabawek. Tak jak u Ciebie, robiłam z dziećmi wszystko co powinnam, malowałam farbami, piekłam ciasteczka, lepiłam z plasteliny czy układałam klocki. Ale zawsze po skończonej pracy razem sprzątaliśmy. I tak naprawdę to nie dzieci są złe, to dorośli nie umieją lub nie chcą przekazać wiedzy jak się zachować. Ostatnio w kościele obserwowałam (nie dało się inaczej) dwoje dzieci w wieku około 3-4 lata. Cały czas biegały po całym kościele, krzyczały istny plac zabaw. Nie rozumiem dlaczego rodzice nie zwracają uwagi. Dlaczego pozwalają na takie zachowanie swoich maluchów. Moje dzieci nigdy nie biegały po kościele. Wiedziały, ze to jest wyjątkowe miejsce i trzeba być cicho. I tak naprawdę wszystko zależy tylko od nas samych. Przepraszam, ze się tak rozpisałam, ale poruszyłaś świetny temat.
Życzę Tobie i Twojej rodzince Wesołych i zdrowych Świąt!! Beata
Ja również uważam, że to nie kwestia dobrej organizacji czy wychowania a poprostu charakteru dziecka. Ja mam trójkę dzieci i najstarszy syn od malutkiego był grzeczny, spokojny a dwoje młodszych 22 mies i 10 mies i to są istne huragany. Nic w domu sie nie uchowa. Młodszy ściąga wszystko po drodze, zrywa tapety a starszy wchodzi wszędzie gdzie się da: biurko, stolik, parapet. .. po prostu wszędzie. I nie jest to kwestia wychowania bo wszyscy są wychowywani tak samo, tysiąc razy powtarzamy, że nie wolno… ale co więcej możemy zrobić?- nic.
Ależ Justynko oczywiście, że dzieci są rożne. Mnie tylko chodzi o podejście bo zawsze jak coś można dekorować wyżej, tworzyć aranżacje na półkach. Kolorowe poduszki, pledy też nikomu krzywdy nie zrobią. Po prostu uważam, że dzieci nie wykluczają możliwości posiadania ładnego mieszkania i tyle:) Dziękuje Ci za komentarz i pozdrawiam serdecznie:))
Co ja tam mogę wiedzieć na ten temat, mam dopiero 18 lat. Ale jestem najstarszym "dzieckiem" w rodzinie i mam mnóstwo młodszego kuzynostwa, z którym trochę czasu spędzam i widzę komu rodzice na co pozwalają a komu nie i jak to wpływa na zachowanie tych dzieci – i wydaje mi się, że wszystko zależy od podejścia rodziców. Dlatego twierdzę, że to jak najbardziej możliwe, że w Waszym domu jest tak pięknie. I oczywiście bardzo zazdroszczę (ale to taka zdrowa zazdrość ^^) i też chciałabym kiedyś mieć tak piękny dom i takie kochane dzieci 🙂
Ja też mam małego urwisa, który teraz ma 4,5 roku i nastolatkę, która była dzieckiem u mnie zawsze były dekoracje, ozdoby, kwiaty i w zasięgu maluchów. Przyznaję jest to uciążliwe bo musisz mieć oczy dookoła głowy. Jednak mając malucha zawsze mam go na oku. A on przez to, że od początku jest uczony, że pewne rzeczy nie należą do niego, uczy się do nich szacunku. Owszem w saloniku na stoliku podręcznym nie trzymam dekoracji, tylko obok, ale jest to spowodowane tym, że wszyscy z niego korzystamy – laptopy, gZety, kubek z herbatą, czy zabawki małego. Posiadanie dziecka i dekoracji wymaga pracy, ale ładny dom to rekompensuje. To jest, jak z porządkiem pomaga tylko systematyczność 🙂 buziole Aga
Moja córka ma już skonczone 18 lat i ja takiego problemu nie mam i nawet już nie pamiętam;) ale moja szwagierka ma dwójkę z piekła rodem 4i 6 lat.Wszędzie wlezą nawet na parapet, wszystko ściągną z półek , upuszczą i rozbiją.Przy ich wizycie muszę na stół dawać starą niemodną zastawę i stare talerze nie od kompletu bo wszystko wytrzaskają.Po ich wizycie mieszkanie do kapitalnego sprzątania wraz z opalcowanymi i oślinionymi oknami.Masakra jakaś a najgorsze jest to że to kwestia wychowania.Zero dyscypliny, zero karcenia, u nas od niechcenia bo jej głupio zwraca im uwagę na która i tak nie reagują a często ,nie uwierzysz ,ale ona się śmieje z ich wybryków Przez to ich wizyty u nas ograniczają się do minimum.A i nie chciałabyś oglądać jej mieszkania, nie będę próbowała nawet opisywać.Pozostawiam to Twojej wyobraźni, pozdrawiam Adriana z http://thirdfloorno7.blogspot.com/
też mam w rodzinie takiego małego diaboła, któremu rodzice na wszystko pozwalają…szczerze żal mi tych rodziców
Anka
To jest moja ulubiona wymówka "bo mam dzieci w domu" 🙂 Ale prawda jest taka że cokolwiek nowego wnoszę do domu to od razu wzbudza zainteresowanie młodego i jest przenoszone przez niego z jednego miejsca na drugie, dlatego w naszym domu jest raczej pusto 🙁 Pozdrawiam
Jasne, że wygląd wnętrza, w którym mieszkają dzieci jest kwestią determinacji i konsekwencji ich opiekunów, ale tez dzieciaki są różne. Przy moim Starszaku mogłam sobie dekorować do upojenia, nic nie niszczył, najwyżej musiałam dekoracje odkopywać spod sterty zabawek 😉 Pięć lat później, przy jego siostrze, nie mogę ułożyć w zasięgu jej rączek niczego, to jest klasyczne dziecko, które "ogląda rękami" – co zobaczy, musi wziąć do łapki, sprawdzić, co można z tym zrobić i w jakim stopniu nadaje się do zabawy. Ponieważ nie bawi mnie pogoń za Malizną w celu reanimacji wymyślonych aranżacji wnętrz to moje zapędy chwilowo ograniczam do wyższych powierzchni… naprawdę wyższych, biorąc pod uwagę jej alpinistyczne zapędy. Mnie to przerosło.
Nie muszę dodawać, że dzieci wychowywane identycznie…
No to ciekawa jestem jak to będzie jak Antek podrośnie;)) Ja to wszystko rozumiem, oczywiście, że dzieci są rożne, że nieraz trzeba się do nich dostosować ale to, że na przykład u nas się nie da, nie znaczy, że u innych też, i że na przykład dekoracje są kosztem bezpieczeństwa dziecka. A taki komentarz również padł. Najważniejsze to wszystko z głową;) Jak coś zawsze można tworzyć aranżacje właśnie trochę wyżej, ustawiać świeczki tam gdzie dzieci nie dosięgną, montować półki na których postawimy dzbany z kwiatami i tak dalej. Zawsze jest jakieś wyjście, ale wiem, że akurat Ty to rozumiesz:)) Buziaki Kochana i dziękuję:**
Jesteście konsekwentni i uczycie swoje dzieci szacunku do rzeczy, stawiacie granice i wiedzą na ile mogą sobie poradzić. To dobrze. Ja nie mam doświadczenia w tej kwestii, ale jak widzę odwiedzające nas czasem małe dzieci, to trochę powątpiewam, że tak się da. Być może zależy też od dzieci. Chodzi mi o takie roczne które chodzą lub raczkują i interesuje je wszystko, rozumieją niewiele a wszystkiego muszą dotknąć. Przy czym uwielbiają drzeć gazety. Każdy kto do mnie przychodzi z małym dzieckiem straszy, że jak będę miała swoje to nie będę układać tyle ozdób, a szafki pozamykam na 4 spusty… Zobaczymy 🙂 Dekoracje śliczne 🙂 Pozdrawiam!
Olu masz piękny dom i widać, że tętni on życiem. Jasne, że zdjęcia robimy wtedy, gdy jest ładnie, a nie wtedy, gdy akurat mamy pod nosem stos prania do wyprasowania i pieluchę z kupą pod nogami 🙂 Jeśli Antoni okaże się bardziej ciekawski niż starsza siostra i zacznie sprawdzać wytrzymałość Twoich wazoników czy innych dekoracji, to pewnie po prostu znajdą sobie one inne lokum na jakiś czas i jestem przekonana, że to im wyjdzie na zdrowie, bo pewnie nie schowasz ich do pudła lecz równie pięknie wyeksponujesz. Ja tak robiłam z naszymi książkami, bo Hanię papier swego czasu bardzo kusił. Ot cała filozofia życia z dziećmi i posiadania pasji, której rozwój może i napotyka przy potomstwie różne przeszkody ale co to dla nas, matek za wyzwanie? Wszak nie takie przeszkody pokonujemy od świtu do nocy 🙂 Ślę przedświąteczne uściski:)
Magda od dębowych okien 😉
Madziu dziękuję Ci:))) Twój komentarz jest idealnym podsumowaniem moich myśli i chyba każdego będę do niego odsyłać, hahaha;)) Jeszcze raz dziękuję i wszystkiego dobrego dla Ciebie:) Buziaki wielkie!
W dużej mierze zależy to też od dzieci. Jedne są takie, ze włażą wszędzie mimo próśb i gróżb , inne posłuszne bawią się grzecznie. Mam to szczęście, że mam dwa diabły w domu / bo ruchliwe tzn. zdrowe !/, różnica 5 lat, więc pierwsze dziecię mimo, że ruchliwe, szalone ale nigdy nie brało nie swoich rzeczy, nie grzebało po szafkach, wystarczyło raz powiedzieć, wytłumaczyć. Opowiadałam jej nawet dzisiaj /a propo tego posta/, ze miała kocyk w salonie i zabawki , jak zaczynała raczkować i obok stał kwiatek w doniczce, nigdy nie zdażyło się aby urwała listka albo grzebała w ziemi. Zabawki owszem, turlanie się owszem. Michas jest troszkę inny, przeszłam etap otwierania szafek i wyciągania garnków ale po podaniu drewnianej łyzki bębnienie pozwalało zapomnieć o kolejnym wyciąganiu. Kilka kwiatków tez ucierpiało ale co tam rzecz nabyta aby tylko nie był trujący. To da się sprawdzić. Teraz kiedy oba diabełki są mobilne, 8 i 5 lat to istne wariactwo w domu, zabawy po całym domu i w salonie mnóstwo zabawek, chcoaiż nie zawsze, bo matka tokuje, mówi, prosi i grozi, ha ha ha. Jednak lampy nie spadają z półek/szklane/, wazony stoją na stołach, szklane klosze, świeczniki, świeczki, lustra. Mają świadomość, że to nie podwórko, ze bawimy sie ale w granicach rozsądku. Poduszki, / całe mnóstwo w naszym domku/ o te to fruwają, nawet niedawno i to pokazałam na blogu, i klocki w salonie. Ale raz one podniosą i położą na miejsce, raz matka wycierając pot z czoła, ha ha ha .
Na stoliku nocnym nic do tej pory nie stawaiałam, bo Misiek lubił jeździć samochodzikami, nie oponowałam ale jak kupiłam nowy, biały, to powiedziałąm , ze ma swój obok stolik, ma pufę, ma podłogę, i jakoś podziałało, czasami owszem się zdaży ale i nawet oko przymykam, bo dizecko to moje i przecież strażnikiem we własnym domu nie będę. Ale jakiś czas temu postawiłam tacę z dekoracją bo zdjęcia robiłam i nie zdjęłam, przestała tydzień, nie dotknęło dziecko tego, nic się nie stało, wcale się tym nie interesowało, bo po co, skoro zabawki sa takie ciekawe ? Tak więc często mamy są przewrażliwione, dziecko, to mądre stworzonko, dajmy mu szansę, a nóż widelec nic złego się nie stanie a uwrażliwi, nauczy. Patrzeć obserwowac i tłumaczyć i dostosowywac naszą przestrzeń , każdy w inny sposób.
Dyskusję jak widac wywołałaj pyszną !!!!! ha ha ha , pozdrawiam cieplutko i wesołęgo jaja i pięknuch dekoracji wielkanocnych !!!
Oj komentarzy dziś co niemiara:) Jako mama powiem krótko. Każde dziecko jest o różnym temperamencie, każdego coś kusi lub coś wręcz przeciwnie nie interesuje. Są okresy, kiedy dzieci uczą się, poznają otoczenie i ten nasz mały domowy świat wszystkimi zmysłami. Wtedy trzeba trochę dostosować przestrzeń do potrzeb maluchów, ale w żadnym wypadku nie wyklucza to posiadania ładnego, zadbanego, czystego domu z … z dekoracjami. Dekoracje też każdy wybierze takie jakie odpowiadają mieszkańcom tym małym i tym dużym. Czasem coś trzeba schować, czasem przestawić. Myślę, że tu powinna pojawić się inwencja twórcza, pomysł, działanie. A nie odpuszczenie sobie ze słowami "a dzieci i tak zepsują, zniszczą itp.". Przyznam, że u nas jest różnie. Mam swoje ulubione miejsca do dekorowania, swoje przedmioty, które chcę wyeksponować. Są i chwile, gdy na przekór wszystkiemu te moje dekoracje giną za zasłoną rozkładanych bezmyślnie zabawek ( niestety moje dziewczyny uwielbiają zostawiać zabawki tam gdzie stoją). Ale wieczorem jest spęd rodzinny i wszystko wraca na swoje miejsce. Wiem, że nieraz moje próby ogarnięcia głównie dziecięcej przestrzeni są chwilowe, bo dziewczynki ustawiają "bibeloty" według własnego uznania:) Najpierw mam nutkę żalu, że przecież tak się starałam, a potem doceniam, że mają swoje zdanie, że lubią tak jak ja przestawiać. Wiem też, że dorosły do mądrego stosowania zasad, że akceptują otoczenie. Potrafią pochwalić a i czasem skrytykować. Czy są duże? Dla mnie nie 5 i 8 lat, to jeszcze nie dorosłość. Jednak nauczone są już, że o wygląd domu warto dbać, doceniają gdy coś zmieniamy, bo czują się w tym stworzonym otoczeniu dobrze. W tym momencie widać już efekty naszej pracy wychowawczej. Jedno utkwiło im w pamięci i stosują inne wleciało jednym uchem a drugi wyleciało:) Samo życie. Wiem jedno – Nigdy nie zrezygnowałabym z kreowania swojego otoczenia, tak by moja rodzina czuła się w nim dobrze tylko dlatego, że są dzieci. Dzieci mogą je zmieniać, a my możemy wykrzesać z siebie więcej ciekawych pomysłów. Miało być krótko… a tu rozpisałam się maksymalnie:)
Olu uwielbiam przechodzić z Wami przez Wasz dom, ten udekorowany, ten może czasem bardziej wysprzątany do zdjęć, ale żywy i prawdziwy. Czasem zastanawiam się, kiedy mogłabym wykonać coś tak jak u Ciebie, ale brak czasu przeszkadza. Mówię wtedy trudno i cieszę się przyjemnym widokiem u Ciebie a u siebie wymyślam coś co dam radę zrobić łatwiej, szybciej.
Pozdrawiam ciepło i oby nic się na blogu nie zmieniało:)
Witaj! Kocham Twój dom! Mówiłam już? :)) Wiesz, wydaje mi się, że to prowokacyjne, zazdrosne trochę zaczepki. Wiele kobiet podkreśla, co zauważyłam, że przy dzieciach można mieć tylko syf… itp. Może to tylko wytłumaczenie matek? Nie mam jeszcze dzieci, to nie wiem, jak to jest dokładnie, ale Tobie wierzę na słowo 🙂
Wiosenne słonko przesyłam! 🙂 Buziaki
Ja Cię podziwiam! Tyle w tym temacie;)
Piękne fotografie, piękne dekoracje. Uwielbiam oglądać i podziwiać takie wnętrza. Natomiast w moim przypadku póki co dekoracje się nie sprawdzają:) chyba, że wysoko. Moja 11 miesięczna córeczka interesuje się wszystkim. I to nie tylko na jej poziome ale również wyżej. Wspina się na palce i ściąga ze stołu, z ławy, półek wszystko co uda się dosięgnąć. Książki drze i zjada. Szuflady i szafki otwiera i wszystko co jest wyrzuca. Tak więc blokady musieliśmy pozakładać a dekoracje pousuwać. Ze względu na jej bezpieczeństwo. To jest dla nas ważniejsze. Nawet ruchome półki czy duży stojący wazon musieliśmy wynieść. Ona potrafi się nawet wspinać, gdy tylko ma na co. Także niestety. Wiem, że to taki etap i on minie kiedyś. Trzeba przeczekać. Piszę jak to wygląda u mnie i na tej podstawie sądzę, że dzieci są różne. W moim przypadku nie ma takiej możliwości aby coś stało na podłodze. Dziecko jest za malutkie na zrozumienie, że czymś może sobie zrobić krzywdę a my rodzice jesteśmy po to by je chronić. Ale na górze dekoracje oczywiście, jak najbardziej:) wierzę, że u Ciebie jest inaczej i wszystko masz pod kontrolą:) Poparłabym również układanie przedmiotów dla samej fotografii a później zabranie z oczu dzieci ze względu na bezpieczeństwo gdyby to było konieczne. Uważam to za rozsądne.
Pozdrawiam 🙂
Anita gwarantuje, że mój dm jest bezpieczny dla moich dzieci;) Ech wiadomo, ze wszystko z głową. Tak naprawdę na ten moment wyobrażając sobie Antka, który zaraz zacznie raczkować, najbardziej sen z powiek ściąga mi pokój Mai bo to tam jest mnóstwo niebezpiecznych dla Niego elementów typu małe zabawki, klocki lego i.t.d i to wszystko będzie trzeba dobrze zabezpieczyć. Oczywiście, że trzeba dom dostosowywać również do dzieci i wydaje mi się, że jest to oczywiste. Chodzi mi tylko o to, że mając dzieci nie musimy rezygnować ze wszystkiego, że możemy w miarę możliwości go dekorować, mieszkać pięknie i.t.d Pozdrawiam ciepło.
Olu !!! Ja wychowałam i nadal wychowuję dwójkę dzieci ( jak wiesz zapewne mam dwie córy 16 latkę i blisko 8 latkę) I muszę przyznać że nigdy "nie przeszkadzały" mi w tym aby dom ładnie wyglądał. One nawet to lubią i jak tylko coś zrobię nowego to od razu to zauważą i mówią "wow jak ładnie" . Szanują moja pracę cieszą się że w domu jest przyjemnie. One są szczęśliwe bo ja jestem szczęśliwa. Myślę że to wszystko kwestia podejścia do życia, jeśli robi się coś co się lubi to otoczenie i bliższe i dalsze to widzi i czuje nic nie musi być na siłę,nic nie musi być naciągane. To się po prostu czuje…i tak jest u Ciebie, Ty lubisz to co robisz, kochasz swój dom kochasz piękne dekoracje i dzięki temu dajesz miłość swoim najbliższym a oni odwdzięczają Ci się tym samym i szacunkiem dla Ciebie i dla tego co robisz. Może teraz komuś podpadnę, ale myślę że Ci którzy piszą " takie tam różne" komentarze niezbyt przychylne, to po prostu nie lubią, nie czują potrzeby pięknych wnętrz…i mają do tego pełne prawo tylko zastanawiam się po co tak publicznie dają temu wyraz, przecież dużo lepiej łatwiej i spokojniej jest po prostu nie czytać i nie oglądać takich blogów jak Twój, blogów który powstała z miłości do pięknych wnętrz i do życia w ogóle !!! Ja jestem wielką wielbicielką Twojego bloga Twoich wnętrz i Ciebie choć osobiście Ci nie znam…ale podziwiam !!!
Pozdrawiam I trzymaj się Moja Droga:)))
Olu ja też zgadzam się w 100% z tym co piszesz.
Mnie nigdy dzieci nie ograniczały… Owszem czasem są momenty kiedy siadam i załamuję ręce. Ale czy to coś da :)??
Nawet teraz Andrea (2latka) siedzi na podłodze i bawi się podkładkami 😉 Nie, nie, nie ściągnęła ich sama ze stołu… Sama jej dałam… Znając zamiłowania mojego dziecka muszę jakoś ją zainteresować 🙂 Wiecie, że buduje z nich ulice i samochodziki 🙂 Poza tym kolorowe to i uczy się kolorów, no i liczy je za każdym razem…
A książki? Owszem weźmie czasem moją, choć swoich ma mnóstwo, ale poprzewraca parę kartek, zobaczy brak obrazków i odkłada na miejsce 🙂
Dekoracji świątecznych jeszcze brak u nas ale świeczek i lampionów mnóstwo i wiecie co? jakoś ich nie tyka 😉
Więc da się mieszkać ładnie z dwójką rozrabiaków hihihi
Pozdrawiam
Przebrnęłam przez morze komentarzy i dorzucę swoje trzy grosze. Nie będę roztrząsać tematu dzbanków IBL czy nie IBL, czy można je mieć czy nie mając dzieci, bo to akurat jest kwestia, która mnie nie dotyczy – moje dziecko jest już duże. Jako osoba prowadząca bloga doskonale wiem, jak wygląda robienie zdjęć, ile czasu zajmuje i doskonale wiem, jak pokazać TYLKO to, co chcę pokazać i jak często nie jest to tzw kadrem z życia codziennego. Jako osoba prowadząca bloga czuję się w obowiązku stanąć w obronie ANONIMKA. Dlaczego?? Dlatego, że nasz blogowy światem zapędził się sam w kozi róg – publikując posta oczekujemy samych pochlebnych komentarzy, jakakolwiek polemika (bo nawet trudno to nazwać KRYTYKĄ) jest od razu sprowadzana do rzekomej ZAWIŚCI i ZAZDROŚCI. Kochane blogerki, macie piękne mieszkania, piękne ozdoby, robicie piękne rzeczy, które pokazujecie na blogach. I super! Jednak puszką Pandory jest to, że nasze życie nie wygląda tak naprawdę bajkowo przez cały czas. Jeśli znajdzie się ktoś, kto ma odwagę o tym wspomnieć nie należy od razu podejrzewać o niecne zamiary. Szczerość nie jest atakiem. Szczerość nie jest zazdrością. Szczerość i przede wszystkim, ZDROWE PODEJŚCIE nie jest zawiścią!! KRYTYKA także nie jest niczym złym. Jest we mnie sprzeciw wobec wyidealizowanego blogowego świata, wobec oczekiwań nieustannych "ochów" i "achów" bo nie o to chodzi. No chyba, że o to właśnie chodzi, to ja się poddaję 🙂 Mnie osobiście cieszy każdy anonimowy komentarz, nie pochodzący od właścicielki żadnego bloga, bo wiem, że jest autentyczny i wcale nie oczekuję, że to co pokazuję i piszę na blogu będzie opiewane "wszem i wobec". Smutna prawda jest taka, że niestetety TYLKO anonimki mogą sobie pozwolić na wyrażenie "innej" opinii bez obawy odwetu. Zależy mi na tym, by osoby, które nie mają blogów zostawiały u mnie swój ślad, z trochę innym, mniej wyidealizowanym spojrzeniem, ale jeśli anonimowe komentarze będą w taki sposób traktowane, jak powyżej, chyba nie ma co na to liczyć?? Troszkę dystansu do siebie jeszcze nikomu nie zaszkodziło, tym bardziej w tak błahej sprawie, jak "dylemat" czy można mieć idealnie posprzątane w domu czy nie przy małych dzieciach (osobiście znam obydwa przypadki bardzo dobrze). Pozdrawiam serdecznie wszystkie Blogerki i nie-blogerki zwane Anonimkami 🙂
Magda dla mnie również każdy komentarz jest niezwykle ważny i cenny i naprawdę nie wiem, w którym miejscu napisałam, że oczekuje tylko achów i ochów. Temat zaś jest dla mnie ważny bo niejednokrotnie się przewija ,dlatego napisałam jak to u nas wygląda. Oczywiście, że dom z dwójka dzieci jest jaki jest, nie zawsze jest idealnie i.t.d Ale ja o tym nieraz pisałam. Ba! Nawet pokazywałam jak robić zdjęcia, i jak tworzyć aranżacje, więc to nie o to chodzi. Ale prawda jest też taka, że mnóstwo razy robimy zdjęcia po prostu chodząc po naszym domu i pstrykając. Magda nawet w poście przecież wspominałam, że u nas nieraz jest chaos, to przecieżnormalne. Chodzi mi tylko oto, że posiadanie dzieci nie wyklucza tego by ładnie mieszkać i tyle. Komentarze są różne i to naturalne. Zauważ, że ja niczego nie moderuję bo chcę żeby to miejsce było otwarte na wszelkie dyskusję. Zawsze i wszędzie staram się do każdego odnosić z szacunkiem. I czy Ty uważasz, że mój post jest atakiem na anonimowe osoby? Bo nie do końca rozumiem… Pozdrawiam ciepło:)
Nie, oczywiscie, ze tak nie uwazam. Odnioslam sie po prostu do kilku komentarzy powyzej, ktore zarzucily anonimowi zazdrosc, zawisc I tzw "hejterstwo". To ja sie pytam komentujace blogerki: czy wyrazanie wlasnego, najwidoczniej innego odrobine, punktu widzenia to hejtowanie??? Dziewczyny, po prostu nie wierze w to co czytam w niektorych komentarzach, oczy przecieram ze zdumienia. Kamilo, Twoj posr absolutnie atakiem nie jest, nawet przez mysl mi to nie przeszlo, ale w temacie: czy p i siadanie malych dzieci wyklucza ladne mieszkanie??tak, czasami wyklucza. Przykladow moge podac mnostwo, jeden chociazby taki : mlode, pracujace zawodowo malzenstwo z adoptowanym rodzenstwem, male dzieci. ktore okazaly sie miec duze problemy: silne ADHD miedzy innymi I autyzm. Nawet super hiper organizacja, co sugeruja niektore komentarze. tutaj nie ma nic do rzeczy, tu po prostu jest nieustanna walka, zmeczenie I inne priorytety. Szczesliwi ci. ktorych dzieci grzecznie sie bawia I nie psoca. ale p o wiedzmy sobie szczerze, jaki to procent tak ma??
Nie zgadzam się z Panią.Mamy autystyczną córkę i to właśnie Ewa jest dla nas priorytetem.Jest ciężko, o tym wiedza tylko rodzice chorych dzieci.Jednak dbam o dom, mam zawsze świeże kwiaty, ładny wystrój, bo wiem, że Ewa na to patrzy i chcę, żeby był to dla niej miły obraz.Wszystko da się zrobić, tylko potrzeba w to włożyć wysiłek.Właśnie dlatego, że mam chore dziecko, to wiem że jest to możliwe.Dziecko czy dzieci nie wykluczają ładnego mieszkania.
Basia
Byc moze dla niektorych wykluczaja, mysle ze przy dwojce chorych (w tym jedno z ciezkim, farmakologicznie leczonym ADHD, jak wspomnialam) jest to nawet calkiem normalne, przynajmniej ja to uwazam za calkiem normalne I oczywiste. To, ze nie ma zawsze na stole swiezych kwiatow w wazonikach nie oznacza, ze ktos nie dba o dom I powinien sie przeniesc do ziemianki, nie popadajmy w skrajnosci. Dbanie o dom ma rozny wymiar, nie zawsze jest tozsamy z perfekcyjnym obrazkiem. Ja tylko chce powiedziec, ze troche rozumiem tych, co maja potrzebe kreowania wnetrza I dbania o szczegol na codzien, ale takze rozumiem tych, dla ktorych nie jest to takie wazne. I jeszcze taka mysl mnie naszla, ze z dziecinstwa jakos malo pamietam czy bylo w domu posprzatane cz nie, czy bylo ladnie poukladane czy nie; pamietam czas wspolnych wycieczek, wypadow do lasu, wieczornych dobranocek czy bajek sluchanych na szpulowym magnetofonie, za te wspomnienia jestem wdzieczna.
Tak, oczywiście, tutaj się odrobinę z Panią zgadzam, ale – każdy ma prawo do takiego kreowania własnej przestrzeni lub jej zaniedbywania, na ile ma ochotę.Jeżeli ktoś sie stara, to należa się pochwały i naprawde nie rozumiem, skąd zdziwienie, że tak mozna.Uważam że można wszystko ze sobą połączyć, tj.ładne wnętrze i spacery z dzieckiem czy dziećmi.Wszystko ma wartość, a nieposprzątany dom to równiez bałagan w głowie.
Basia
Dziekuje Pani Magdo za tak wspaniale zrozumienie mojego punktu widzenia. Na ile wczoraj moglam, na tyle kulturalnie staralam sie paniom tutaj wytlumaczyc o co rzecz sie cala rozeszla. Niestety posadzona zostalam o zawisc i krytyke bo szczerze zapytalam czy autorka ma takie wystylizowane mieszkanie zawsze czy tylko do zdjec. I choc sama bloga zadnego nie prowadze to zdaje sobie sprawe ze do zdjec trzeba wyeksponowac to co najlepsze i nikt pustych scian w blogu wnetrzarskim pokazywal nie bedzie…proste. Jedna sympatyczna pani nawet twierdzi, ze wie jakie ja "guziczki" lykam i proponuje ich zmiane…no rece opadaja. Odezwaly sie mamy z jednym dzieckiem, z piatka dzieci, z psem i kotem i wszystkim naraz i nawet te, ktore matkami byly 20 lat temu i bronily zawziecie jednego tylko punktu widzenia, ze dom urzadzony elegancko musi byc, a jak ktora mama dekoracji podlogowych nie ma to pewnie dzieci zle wychowane bo ruszaja. Komentarze typu "Corka ma lat 18 ale ja dokladnie pamietam, ze wazon mialam i corka nie ruszala." tylko usmiech na twarzy wywoluja. Najglosniej tez krzyczaly mamy jednego dziecka…oczywiscie nie obrazajac nikogo, ale gdybym ja mojego jednego syna z oczu nie spuscila przez caly dzien to tez bym pewnie tych dekoracji na podlodze i stolach miala nastawiane od groma. Tylko w tym czasie moj drugi syn musialby chyba byc przywiazany do stolu, a obiad i pranie robiloby sie samo. Fakt jest taki ze wystroj domu autorki porownalam do wlasnej sytuacji czyli dwojka mobilnych dzieci, z ktorych jeden tzw. diabel wcielony. Autorka tegoz bloga kulturalnie mi udzielila odpowiedzi, ze u nich tak to wyglada zawsze bo jej dzieci takich dekoracji nie ruszaja a jak beda ruszac to przestawi. No i spoko…jedni sobie moga pozwolic na takie dekoracje a inni wola ograniczyc z braku checi ciaglego upominania dziecka. Niestety dla niektorych pan rzeczywistosc w ktorej ktos nie ma ksiazek i swiec na podlodze oznacza mieszkanie w ziemiance i niekulturalne dzieci ktore jak dorosna nie beda pamietac czy mama codziennie miala swieze kwiaty. Mam nadzieje, ze moje zapamietaja kochajaca mame..i wam drogie panie tez tego zycze.
Ewa
Zabieram głos w dyskusji, bo sama mam piękny dom i mieszkam w nim z piątką dzieci(sami chłopcy – czyżbym miała mieszkać w ziemiance, skoro mam synów?), mężem, rodzicami męża, zaprzyjażnioną parą małżeńską w starszym wieku, która pomaga nam w opiece nad dziećmi, rodzicami, domem, ponadto mam wielu gości w ciągu całego roku a po domu biegają dwa psy, mieszkają w nim też dwa chomiki(jeden jest aktualnie na ucieczce i nie wiadomo, kiedy powróci) a i jeszcze niedługo będą trzy świnki morskie…piszę te słowa, bo nie wyobrażam sobie, żebym mieszkała w brzydkim otoczeniu, w zaniedbaniu.Uważam, że mój dom świadczy o mnie.Skoro mam dzieci, to chcę żeby miały ładne skojarzenia z domem i jego estetyką.Jeżeli chłopcy widzą zadbany dom, to sami się starają, żeby było w nim ładnie.
Bardzo proszę się nie przejmować negatywnymi komentarzami.Wynikają one z zazdrości i lenistwa osób, które tak się wypowiadają a same nic nie robią, żeby ich otoczenie było ładne.
Żeby się Pani uśmiechnęła, to napiszę że całkiem niedawno usłyszałam, że skoro mam pięciu synów i męża(czyżby chodziło o męża, bo na to słowo był położony nacisk???) to nie powinnam pracować zawodowo!!!!!!!
Bzdura to straszna, wypowiedziana przez przypadkowo spotkaną na placu zabaw sfrustrowaną mamę z jednym rozwrzeszczanym dzieckiem.
Kasia
Nie wiem jak to jest mieszkać z dziećmi, bo sama mam jedno, ale muszę napisać, że mam ładnie, biało i pełno bibelotów dookoła. Mój jedynak niczego nie niszczy (i nie powtarzam mu ciągle "nie wolno"), nie plami … tak jak napisałaś: to wszystko kwestia nauczenia i wychowania. Ale widzę dookoła całą masę nieznośnych dzieci, których mamy mówią "ono ma chyba ADHD" (dla mnie beznadziejne wytłumaczenie braku wychowania). Pozdrawiam 🙂
Droga Autorko bloga!
Bardzo proszę się nikomu nie tłumaczyć z tego, że jest Pani estetką i osobą dbającą o dom.Myślę, że dla wielu osób to naturalne, że dba się o miejsce w którym się żyje z całą rodziną.
Zdrowia i Alleluja!(za Kabaretem Starszych Panów powtarzam, bo to genialne określenie).
Katarzyna
Bardzo dobry wpis! Nie tylko ludzi dziwią się jak można mieć tak ładnie mając w domu dzieci. Nawet czasem jak pokazuję zwykłe mieszkania często pojawiają się komentarze typu: nie da się mieszkać tak perfekcyjnie itp.
Otóż da się i Ty jesteś tego najlepszym przykładem!
Pokaż wszystkim, że można i tyle. Jak się chce to się potrafi.
Pozdrawiam cieplutko!
Nie mam mozliwosci odniesienia sie bezposrednio pod komentarzem Basi, wiec robie to tu: nieposprzatany dom to rowniez balagan w glowie?? Basiu droga, czy moglabys prosze rozwinac ta mysl??? chyba nie chodzilo Ci o to, ze tylko Ci, co maja wysprzatane cztery katy maja poukladane w glowie??
Siedze od wczoraj i mysle nad tym tematem, czytam jeszcze raz wszystkie komentarze, staram sie zrozumiec przebieg dyskusji od swieczek na podlodze az po balagan w glowie i mysl mnie udzerzyla taka, ze ja jako ten ANONIM nigdy rzeczywiscie nie zrozumiem tego waszego blogowego swiata, w ktorym wasze mieszkania choc ladne wygladaja wszystkie podobnie, wasze dodatki choc ladne wszyscy je macie takie same. Kolorystyka waszych domow na kazdym blogu ta sama. Przegladam jeszcze raz zdjecia i juz wiem … widac na nich Wasze wnetrza, ale nie ma na nich Was. Autorka pisze "tak mieszkamy, lubimy nasz chaos" tymczasem zdjecia nie pokazuja klocków na podlodze ani rozlanego soku, ani kapci pod fotelem tylko idealnie dobrane dodatki zlapane umiejetnie w kadr. I juz wiem czemu ten blog wydal sie tak nierzeczywisty…zapalacie swieczki na stoliku, nonszalancko rozkladacie gazete na stole, pstrykacie fotki i dopiero wpuszczacie dzieciaki do salonu i zaczyna sie prawdziwe zycie. Dlatego tez wszystkim Wam, a autorce bloga w szczegolnosci zycze wszystkiego dobrego, a sama poszukam miejsca bardziej przyziemnego, gdzie domy nie sa wyjete z katalogu ikea, a matki nie wstydza sie powiedziec ze sa zmeczone…Pozdrawiam
Ewa
Ewa przykro mi trochę, że chyba nie zapoznałaś się z tym blogiem zbyt dobrze, a oceniasz powierzchownie bo co jak co ale o zmęczeniu to ja nieraz pisałam;)) Blog miał być przyjemną odskocznią, pełnym rożnych inspiracji i tak dalej. Zresztą tak samo jak magazyny wnętrzarskie. Ewa jeśli Ci nie pasuje, jeśli Ci się tu nie podoba, to ja to całkowicie rozumiem, zawsze można na szczęście mieć wybór gdzie chcemy zaglądać, a gdzie nie. Myślę, że najlepiej skończyć już ten temat, to ocenianie, coraz przykrzejsze słowa. Święta idą i ja Ci życzę wszystkiego dobrego, uśmiechu, zdrowia i takiej prostej radości w życiu jak najwięcej:)
haha, Ewo, to ja Cię zapraszam na swój blog – u mnie nic katalogowego nie ma, nic 😀
Jestem z wami od dawna i też zauważyłam, że wszystko to takie katalogowe jest.. Może się mylę, ale to moje odczucie. niniejszym i tak będę Was podczytywała 🙂
Pozdrawiam cieplutko i Wesołego Alleluja 🙂
Zanim poczytam komentarze napisze coś od siebie…
Uwielbiam kadry z moich ulubionych blogów. Doceniam wasze zdjęcia. Wiem ile pracy trzeba w nie włożyć. I mimo, że nie znam się na fotografowaniu, z autopsji mogę się domyślać jak to wygląda od zaplecza.
Zrolowany koc, przełożone poduszki – to są drobiazgi. Cenniejsze rzeczy trzymam na półkach :)) U mnie jak tylko próbuję zrobić zdjęcia wpadają dzieciaki, wygłupiają się, wchodzą w kadry…śmiechu jest co nie miara, ale zdjęcia nie nadają się na opublikowanie. więc czekam…aż usną, albo zajmie się nimi tata.
I wiadomo chwalę się zdjęciami, które wg mnie są w miarę estetyczne. staram się nie wrzucać armagedonu jaki zostaje gdy tylko wpuszczę dzieci do pokoju :)).
A co do samego bloga…Ja nie czuję tu sztuczności…bo niby czemu? że piękne zdjęcia wstawiasz? czasem zazdroszczę, ale bardziej traktuję to jako inspirację i zachęty do własnego rozwoju, poznania nowinek z wnętrzarskiego świata…no bo chyba taka jest idea – aby pokazywać piękno, które inspiruje…
Naprawdę macie (anonimki) ochotę oglądać bałagan aby samemu poczuć się lepiej? To, że ktoś wrzuca dopracowane zdjęcia, nie znaczy chyba, że jest niewiarygodny i nie musi się z tego tłumaczyć…
ja tam kibicuje…proszę o jeszcze 🙂
eee tam, spoko 🙂 ja jakoś nigdy nie miałam strasznie wielkich problemów z bibelotami i dziećmi. jak był problem, to się coś wyżej kładło i tyle. bez spiny i bez przesady. poza tym, ja do zdjęć sprzątam, hahaha i przypuszczam że Ty również :P:P:P